Jeżeli planowaliście zacząć rok od obejrzenia czegoś wartościowego, to mam dla Was dobrego kandydata.
Jeżeli planowaliście zacząć rok od obejrzenia czegoś wartościowego, to mam dla Was dobrego kandydata.
Niewiele mieliśmy w tym roku naprawdę ważnych filmów, wiele premier zostało przesuniętych ze względu na pandemię. Ratunku można było szukać w produkcjach tworzonych przez platformy streamingowe oraz niewielkich, ale mądrych czy ambitnych produkcjach, które z racji małego budżetu nie bały się debiutu w formacie VOD. Stąd kiedy Sound of Metal pojawiło się parę tygodni temu w ofercie Amazon Prime, od razu zwróciło moją uwagę. I chociaż recenzję publikuję już w 2021 roku, tak historia tracącego słuch perkusisty metalowego w moim mniemaniu jest jedną z najciekawszych historii opowiedzianych w ciągu ubiegłych fatalnych dwunastu miesięcy.
Początek filmu pokazuje nam tymczasową sielankę duetu metalowego, a zarazem pary, na jaki składają się Ruben i Lou. Ich minizespół znajduje się aktualnie w trasie promującej nadchodzący album. Niestety Ruben zaczyna nagle i gwałtownie tracić słuch. Z dnia na dzień staje się niemalże głuchy, prawdopodobnie w wyniku wieloletniej ekspozycji na bardzo głośne dźwięki. Dziewczyna Rubena mając na względzie jego narkomańską przeszłość kontaktuje się z jego opiekunem z grupy dla uzależnionych, który kieruje ich do specjalnego ośrodka dla osób głuchych, będących jednocześnie alkoholikami czy narkomanami z chorobą będącą w odwrocie, gdzie perkusista ma nauczyć się życia jako osoba pozbawiona słuchu, jednocześnie oswajając się z nową rzeczywistością i nabywając umiejętności niezbędne do funkcjonowania bez jednego ze zmysłów.
Sound of Metal to film dosyć gorzki, chociaż niepozbawiony dawki optymizmu. Reżyser prezentuje niesamowitą wrażliwość na bardzo wielu polach: od problemów z jakimi mierzyć się muszą głusi czy głuchoniemi, poprzez kwestie związane z uzależnieniami (chociaż nie jest to film o nałogach), aż po potrzebę akceptacji w środowisku i przynależności do określonej grupy, która nie wartościuje w oparciu o czynniki od nas niezależne. Nie od dzisiaj wiadomo, że wszelkiego rodzaju niepełnosprawni jako jeden z największych problemów wskazują tylko odizolowanie w sferze materialnej, ale też odcięcie na płaszczyźnie psychologicznej i barierę jaka wynika z traktowania ich jak “osoby specjalnej troski” przez osoby sprawne. Z poczuciem wykluczenia z prawdziwego życia można walczyć na różne sposoby i sam zadaję sobie pytanie czy przypadkiem recepty jakie zaprezentowano w Sound of Metal są właściwe, nie da się jednak ukryć, że sam fakt poruszania ich na ekranie, należy uznać za pionierski. Zwłaszcza w tak sprawnym i emocjonalnym wykonaniu.
Film jest dosyć wzruszający i nawet takiemu niewrażliwcowi jak ja parę razy w oku zakręciła się łezka. Twórcy skupiają się na problemach jakie ma Ruben, przy czym w gruncie rzeczy szybko okazuje się, że utrata słuchu obnażyła tylko kilka jego wad charakteru, które utrudniały mu dotychczas życie, a które maskowała jedynie miłość i stała obecność w jego życiu Lou. Kolejną “łatką” staje się chwilowo mentalne wsparcie ze strony środowiska niesłyszących, ale na ile to wystarczy osobie, która nie może wiecznie dojść do ładu sama ze sobą?
Jak w większości świetnych, kameralnych filmów, doskonały popis dają aktorzy zarówno pierwszo, jak i drugoplanowi. Riz Ahmed grający główną rolę Rubena jest po prostu doskonały, idealnie zawiera w swojej grze determinację, siłę charakteru, ciężką przeszłość, ale też rozedrganie i maskowany, ale jednak dręczący go gniew. Jego mentor w ośrodku dla uzależnionych głuchych grany przez Paula Raciego to postać niemalże tak samo skonfliktowana i tragiczna, chociaż pełna charyzmy i pogodzona ze swoim miejscem w świecie. Od stawki nieco odstaje, chociaż dalej radzi sobie bardzo przyzwoicie, Olivia Cooke w roli Lou, dziewczyny Rubena. Początek miała świetny, nieco mniej podobała mi się w końcówce. Niemniej, najwięcej czasu ekranowego i tak dostaje doskonały Riz Ahmed, od którego ciężko oderwać oczy, nie chcąc pominąć żadnego z jego gestów czy słów.
Sound of Metal to niewielki film, który nie zrobi furory. Nie poniesie tłumów. Nie wywoła wielkiej dyskusji. Może uda mu się wygrać kilka nagród, w gruncie rzeczy parę pomniejszych już zgarnął, chociaż twórcy zazwyczaj musieli zaspokoić się nominacjami. Niemniej, bardzo gorąco polecam jego obejrzenie. W zalewie taniej i często przeciętnej rozrywki, którą serwuje się nam od początku pandemii, warto jest zacząć kolejny rok od wartościowego filmu. Poza tym mam wrażenie, że Riz Ahmed może jeszcze wspiąć się do ścisłej czołówki światowych aktorów.
PS. Otrzymaliśmy też informację od rodzimego dystrybutora tej produkcji, czyli M2 Films, że będzie on miał w Polsce swoją premierę po ponownym otwarciu kin.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!