Ma już swoje lata, a mimo to pozostaje jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą grą planszową dla dwóch osób. Panie i Panowie, 7 cudów świata: Pojedynek!
W ramach cyklu “Lato z topową planszówką” recenzujemy gry znajdujące się w czołowej trzydziestce rankingu portalu Boardgamegeek. Jeśli wakacje chcemy spędzić na zabawie bez prądu, to wybierajmy wyłącznie najlepsze tytuły. Dotychczas z tego grona na łamach gram.pl recenzowaliśmy: Terraformację Marsa Nemesis Gloomhaven: Szczęki Lwa Gloomhaven
W 2010 roku zadebiutowała gra 7 cudów świata, która szybko zyskała popularność wśród fanów planszówek. Porusza ona temat rozbudowy swojej cywilizacji na przestrzeni trzech er oraz wznoszenia tytułowych cudów. Gra bazuje na mechanice draftu kart, które produkują określone surowce. Karty można wykorzystać trojako: opłacić koszt, wybudować i korzystać z wytwarzanego przez nie zasobu w przyszłości, wznieść przy ich użyciu część swojego cudu i zdobyć przysługujące za to bonusy lub odrzucić i pobrać z banku trzy monety. Należy podejmować takie decyzje, by finalnie uzbierać jak najwięcej punktów zwycięstwa - czy to z kart, czy z konfliktów militarnych, czy też dokonań naukowych.
Sęk w tym, że z różnych względów 7 cudów świata nie za bardzo działa w rozgrywce na dwóch graczy. Twórca oryginału, Antoine Bauza, połączył siły z innym cenionym twórcą planszówek, Bruno Cathalą, by znaleźć remedium na ten niedostatek. I tak oto pięć lat później powstało 7 cudów świata: Pojedynek, czyli gra przeznaczona wyłącznie dla dwóch osób. Choć jest ona utrzymana w duchu oryginału, to jednak przemyślanie modyfikuje jego zasady, dostosowując je do zawężonego grona graczy. Efekt jest piorunujący, a Pojedynek w pełni zasłużenie od lat zajmuje miejsce w ścisłej czołówce rankingu Boardgamegeeka.
Małe jest wielkie
Sukces Pojedynku oparty jest na prostocie zasad i mnogości dróg do osiągnięcia zwycięstwa. Aby dostosować grę na potrzeby dwóch osób, należało zmodyfikować system wyboru kart. Teraz całą talię danej ery (z pominięciem trzech losowych kart, które zostają w pudełku) rozkładamy na stole według określonego schematu. Gracze na zmianę dobierają karty na swoje pole gry, płacąc koszt ich pozyskania. Ten może być wyrażony w monetach, surowcach lub symbolach zawartych na innych kartach. Dobrać można jednak tylko kartę odsłoniętą (początkowo z dolnego rzędu, a w miarę upływu rundy z coraz wyższych rzędów). Karty produkują surowce jak kamień, glina, drewno czy papirus, ale potrafią spełniać też inne funkcje.
Niektóre z nich mają symbole militarne. Pozwalają one przesunąć pion na torze wojny w stronę stolicy przeciwnika. Jeśli jednemu z graczy udałoby się przesunąć pion do samego końca, stolica zostaje zdobyta, co oznacza automatyczne zwycięstwo osoby, która dokonała podboju. Inne karty zawierają symbole nauki. Dwa takie same symbole pozwalają na dobranie jednego z pięciu żetonów oferujących rozmaite bonusy. Uzbieranie pięciu różnych symboli to z kolei alternatywna droga do osiągnięcia natychmiastowego zwycięstwa. Uznaje się bowiem, że dana cywilizacja osiąga wówczas nad przeciwnikiem przewagę naukową pozwalającą na zdominowanie świata. Są też karty, które dostarczają punkty zwycięstwa lub złoto.
System gry jest zatem wyjątkowo prosty. Gracze zwyczajnie wybierają, którą kartę chcą dołożyć do swojej strefy gry lub odrzucić i pobrać z tego tytułu dwie monety. Taka struktura rozgrywki nadaje spore znaczenie podejmowanym decyzjom. A podejmujemy je co chwilę. Nawet wtedy, gdy nie mamy możliwości zakupić kart z powodu braków w produkowanych zasobach, ważne jest to, którą kartę odrzucimy. Trzeba tu bowiem wziąć pod uwagę sytuację przeciwnika i taktycznie odrzucać kartę, która mogłaby mu dać największe korzyści. Zwykle gracze wybierają spomiędzy kilku dostępnych kart, ale nigdy nie następuje z tego tytułu paraliż decyzyjny. Mam za sobą dziesiątki, jeśli nie ponad setkę, partii w 7 cudów świata: Pojedynek i nigdy nie zdarzyło się, by ktoś myślał nad ruchem dłużej niż pół minuty.
System, gdzie pozyskiwane karty nie produkują fizycznych zasobów, które można wydawać, a po prostu zapewniają dostawę wskazanych surowców za każdym razem gdy tego potrzebujemy, wymaga pewnego przestawienia się. Nie jest to wszakże klasyczne rozwiązanie z gier ekonomicznych. Ten model został jednak przeniesiony z oryginalnych 7 cudów świata, gdzie zdążył się pokazać z bardzo korzystnej strony. Może początkowo trzeba się do niego nieco przyzwyczaić, ale przyswojenie tego aspektu nikomu nie powinno sprawić większych trudności. A co najważniejsze, działa on bez najmniejszych zastrzeżeń.
GramTV przedstawia:
No dobrze, a gdzie w tym wszystkim tytułowe cuda świata i jaka jest ich rola w całej grze? Wydawać by się mogło, że wygranie wyścigu o ich wzniesienie powinno zagwarantować zwycięstwo. Tak jednak nie jest. Nie oceniałbym tego jednoznacznie w kategorii wady, aczkolwiek przyznać trzeba, że dodanie jeszcze jednego sposobu wygrania partii brzmi co najmniej intrygująco. Nie zmienia to również faktu, że cuda pełnią w grze dość ważną rolę. Każdy z graczy dysponuje czterema kartami budynków, przydzielanymi na początku gry w formie draftu. Wzniesienie każdego z nich wiąże się z poniesieniem stosunkowo dużego kosztu, ale gratyfikacje płynące z tego tytułu są warte wysiłku. Można w ten sposób znacząco podreperować swój budżet, zyskać pokaźną liczbę punktów zwycięstwa oraz zasoby przydatne w stawianiu kolejnych budynków.