Tego zadania podjął się utalentowany, nominowany do nagrody Akademii, reżyser Alfonso Cuarón. Powstały w efekcie reżyserskiej wizji film zachował podskórny niepokój książkowego oryginału, zarazem epatując widzów “fajerwerkami”, których tam próżno by szukać.
Trzeba przyznać, że twórcy owego niepokojącego obrazu udało się zachować ogólny wydźwięk i przesłanie, choć zupełnie inaczej rozłożył akcenty. Nie tylko jedne rzeczy uwypuklił, a z innych zrezygnował. Przede wszystkim dokonał ogromnych zmian w elementach założonego świata, w tym personalnych. Szczerze mówiąc film ten może wpędzić kogoś, kto zna powieść, w lekką, a może i poważną, konsternację. Podobnie w sytuacji odwrotnej, chociaż być może dysonans poznawczy stanie się większy u tych, którzy najpierw obejrzeli kinowy obraz, a dopiero teraz zamierzają sięgnąć po książkę P.D. James. Zmieniono bowiem charakterystykę, tożsamość, rasę, a nawet płeć istotnych dla opowieści osób, a enigmatyczna przyczyna braku potomstwa ukryta jest w żeńskich organizmach. Zastanawia, dlaczego imiona nie uległy metamorfozie, przecież żeby uzyskać akceptację pisarki, wystarczyłoby umieścić informację na plakatach i w czołówce, że pomysł został zaczerpnięty z tej, a nie innej książki. Generalnie efekt przypomina nieco satyryczną sytuację zaprezentowaną w filmie Hollywood North (2003) w reż. Petera O’Briena, gdzie w miarę postępów prac nad adaptacją pewnej powieści na potrzeby kina, scenariusz coraz mniej przypominał pierwowzór. Powiedzmy więc sobie jasno: historie przedstawione w obu utworach należy traktować jako zupełnie odrębne. Z obiema jednak warto się zapoznać.
Akcja filmu została przesunięta w przyszłość, do roku 2027. Od osiemnastu lat z okładem na Ziemi nie rozległ się krzyk niemowlęcia. Starzejący się ludzie obsesyjnie śledzą najmłodszych, ekscytując się ich życiem. Fabuła rozgrywa się w Wielkiej Brytanii, która w obliczu nadchodzącej klęski ludzkiego rodzaju całkowicie zrezygnowała ze swobód obywatelskich, przepoczwarzając się w państwo policyjne. Dochodzi do psychologicznych absurdów i politycznej niekonsekwencji, na przykład zachęca się obywateli do samobójstw i ćpania antydepresantów, ale marihuana wciąż znajduje się na liście środków zakazanych... Jednakże dzięki totalitarnym rządom żyje się w dobrobycie. Wszyscy z wyjątkiem imigrantów, którzy traktowani są jak obywatele drugiej kategorii. Zaś nielegalnych imigrantów, rozpaczliwie starających się dotrzeć do Wielkiej Brytanii, by wyrwać się z własnych, pogrążonych w nędzy, ogarniętych anarchią i konfliktami krajów, zamyka się w klatkach i deportuje do specjalnych obozów, gdzie dzieją się rzeczy rodem z piekielnych otchłani.
Główny bohater, Theo Faron (Clive Owen), niegdyś aktywista ruchów społecznych, już nie interesuje się otoczeniem. Pracuje sobie spokojnie w zakładach energetycznych, obojętny na wszystko dookoła. Obojętność ową jest w stanie rozproszyć jedynie Jasper (Michael Caine), dawny przyjaciel, znakomity satyryk, również niegdysiejszy działacz. Podczas okazjonalnych wizyt Theo wspominają dawne czasy i ów odzyskuje resztki radości istnienia. Pewnego dnia do Farona odzywa się Julian (Julianne Moore), z którą łączyła go miłość i wspólna pasja – stare jak ludzkość marzenie, by „zmienić świat”. Kobiety poszukuje obecnie policja bezpieczeństwa, przewodzi ona bowiem FISHES – organizacji walczącej o równe prawa dla imigrantów. Ponieważ Theo jest kuzynem ministra, Julian prosi go o pomoc w załatwieniu dokumentów tranzytowych dla Kee (Claire-Hope Ashitey), młodziutkiej, czarnoskórej dziewczyny. Dawny kochanek zgadza się, częściowo ze względu na więzy z przeszłości, częściowo z powodu sowitej finansowej gratyfikacji za „kłopot”. Kee okazuje się dużo ważniejsza, niż mogłoby się wydawać... Od tego momentu zaczyna się istny kalejdoskop nasyconych akcją wydarzeń. Pościgi, strzelanina, wybuchy... a do tego spora dawka refleksji.
Reżyser i scenarzysta w jednej osobie położył ogromny nacisk na problemy imigrantów w nowej rzeczywistości, w zasadzie uczynił to głównym tematem swojego utworu. Czyni niedwuznaczne aluzje do obozów koncentracyjnych z okresu II Wojny Światowej i komunistycznych łagrów. Pokazuje, jak łatwo wyzwolić najniższe instynkty, jak wygodnie jest podzielić świat na lepszych i gorszych, pomimo że wszystkich spotkała ta sama przerażająca strata i wyciągnięcie ręki wydaje się oczywistym zachowaniem w oczach społeczników. Co jednak, jeśli lekarstwo na powszechne nieszczęście przyjdzie z pogardzanych nizin? Co wtedy może zrobić rząd? I co zrobią uciskani, którzy wcale nie są tak „szlachetni”, jak by chcieli?
W filmie Ludzkie dzieci nie ma strony, po której tkwi bezwarunkowa słuszność. Są za to zagubieni w chaosie ludzie, którzy próbują zdać egzamin z człowieczeństwa. Są osoby, które wierzą w „coś więcej” i nie chcą dać się wykorzystać, nie chcą stać się narzędziem żadnej grupy nacisku. A także ci, co w imię wyższego dobra robią rzeczy straszne, błędne i nie mogą lub nie chcą zrozumieć skutków swych wyborów i decyzji. Cuarón zdaje się wskazywać jednak, że dla każdego może nadejść czas oczyszczenia, zmazania win własnych i cudzych. Niestety cuda nie biorą się znikąd, czasem potrzeba samopoświęcenia. Dla nowego początku trzeba ofiarować daninę Bogom Śmierci.
Film obfituje w wiele symboli i alegorii – płeć, rasa i przeszłość postaci istotnych dla treści nie jest bez znaczenia. Należy pochwalić nastrojowe, ponure zdjęcia, szkoda jednak, że ścieżka dźwiękowa nie stanęła na wysokości zadania. Akcja budzi zainteresowanie, pełno w niej nagłych zwrotów, a kilka scen mrozi krew w żyłach. Lecz pewne rzeczy nie zostały wyjaśnione, niektóre elementy wydają się niespójne, a owe niedopowiedzenia sprawiają wrażenie niedoróbek. Gra aktorska także prezentuje się w sposób zróżnicowany: o ile stary wyga kina, znakomity Michael Caine oraz młoda, wydawałoby się nieopierzona Claire-Hope Ashitey wspaniale wywiązali się z obowiązku przedstawienia przekonujących postaci, o tyle u Clive’a Owena i Julianne Moore brak przysłowiowej ikry. Dziwne, gdyż to bardzo dobrzy i doświadczeni aktorzy.
Film gości na ekranach kin od 27 października, zatem chętni do zapoznania się z obrazem Cuaróna muszą się pospieszyć, a w sumie warto, bo pomimo kilku mankamentów to godne uwagi dzieło.
Plusy:
+ ważkie przesłanie
+ nastrój ustawicznego niepokoju
+ żywa, obfita w nagłe zwroty akcja
+ dobre zdjęcia
+ dobra gra aktorska Michaela Caine’a i Claire-Hope Ashitey
Minusy:
- mdła gra aktorska Clive’a Owena i Julianne Moore
- nienajlepiej dobrana ścieżka dźwiękowa
- lekka niespójność świata przedstawionego
Tytuł: Ludzkie dzieci
Reżyseria: Alfonso Cuarón
Scenariusz: Alfonso Cuarón i inni
Zdjęcia: Emanuel Lubezki
Muzyka: John Tavener
Obsada: Clive Owen, Julianne Moore, Michael Caine, Claire Hope-Ashitey,
Chiwetel Ejiofor, Peter Mullan, Danny Huston
Produkcja: Wielka Brytania, USA, Kanada 2006