Hiszpańska wioska wariatów
Nie da się ukryć, że jest to jedna z lepszych odsłon serii, pomimo że bardzo daleka od tego, co oglądaliśmy dotychczas. Minęło około sześć lat, odkąd na ulice Racoon City wyszły tysiące wołających o ludzkie mięso zombie. Tym razem miejscem akcji jest hiszpańska wioska El Pueblo. Zostaje do niej wysłany agent specjalny Leon Kennedy, w celu odnalezienia córki prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wycieczka mija mu całkiem przyjemnie do momentu, gdy spotyka pierwszą porcję opętanych wieśniaków (to kolejne zaskoczenie – nie ma już zombiaków), którzy palą ciało jakiegoś policjanta, by chwilę potem rzucić się na bohatera niczym szczerbaty na suchary. Co gorsza, nie da się ich w żaden sposób zrozumieć, gdyż krzyczą po hiszpańsku. Fabuła gry jest prosta i raczej niczym nie zaskakuje, ale podczas zabawy nie sposób się nudzić, między innymi dzięki licznym, bardzo dobrze przygotowanym przerywnikom filmowym. Zrealizowano je w iście filmowym stylu, przez co od czasu do czasu zapominamy, że my przecież mamy tutaj grać. Podczas oglądania cutscenek wychodzi jednak na jaw irytujące niedopatrzenie. Otóż jeśli w trakcie gry zmieni się ubranie Leona, to w trakcie filmików i tak pojawia się on w podstawowym kostiumie. Na szczęście to chyba jedyny tego typu bug.
Nie tylko nowości w sferze fabularnej zaskoczą wielbicieli serii. W Resident Evil 4 zawarto znacznie więcej zmian, które oddalają grę od schematu utartego przez poprzednie części. Przede wszystkim rozgrywka jest znacznie bardziej zręcznościowa niż do tej pory. Mniej jest główkowania i rozwiązywania zagadek (te maksymalnie uproszczono), nieustannie biegasz i strzelasz do szalonych Hiszpanów. Cały czas przesz do przodu, bardzo rzadko zachodzi konieczność powrotu do odwiedzonych wcześniej lokacji. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać nudne, jednak akcja jest na tyle wartka, że ochoczo napieramy dalej, eliminując kolejnych hiszpańskich opętańców. Spotęgowaniu zręcznościowej dawki służy wprowadzenie systemu Quick Time Events, który odpowiedzialny jest za dwie nowinki. Pierwsza z nich to uproszczenie obsługi gry - teraz, przyciskając raptem jeden guzik, możemy zarówno przeskoczyć niski płotek, jak i kopnąć w drabinę, po której wspina się wróg. Natomiast drugą jest pojawienie się zręcznościowych wstawek, w trakcie których musimy w jak najszybszym tempie wciskać wyświetlone na ekranie guziki. Tutaj trzeba wspomnieć o tym, że jeśli chcemy grać komfortowo, musimy podłączyć gamepada - zabawa na klawiaturze mija się z celem.
Polowanie na opętanych Hiszpanów
Wraz z przeistoczeniem konwencji na stricte zręcznościową, przyszła zmiana sposobu ukazania akcji. Zamiast statycznych widoków mamy do czynienia z kamerą umieszczoną za plecami Leona. Oglądanie rozbryzgujących się na ekranie przeciwników z tak bliska sprawia, iż gra jeszcze mocniej przykuwa do ekranu. Do nowego ustawienia kamery jest się o tyle trudniej przyzwyczaić, że dodatkowo trzeba się nauczyć celować ręcznie. Ułatwia to laserowy celownik, pozostawiający na obiektach czerwoną kropkę. Rozwiązanie to jest o tyle dobre, że możesz wycelować dokładnie tam, gdzie chcesz. Chcesz wytrącić przeciwnikowi broń z ręki albo obalić go na ziemię, oddając precyzyjny strzał w nogę? Teraz to żaden problem. Skoro już przy temacie broni jesteśmy, to warto dodać, że przygotowany przez programistów arsenał jest imponujący. Zaczynamy z prostym pistoletem, ale już niebawem znajdujemy shotgun oraz szybkostrzelny karabinek przypominający popularne UZI. Potem do naszej dyspozycji zostają oddane między innymi wyrzutnia rakiet czy półautomatyczna strzelba. Niestety dokuczliwy jest sam sposób zmiany pukawki - aby to uczynić, trzeba wejść w okno ekwipunku. Nie ma guzika, za pomocą którego można by szybko zmienić giwerę.
Taki wachlarz broni jest bardzo przydatny, bo o ile na początku wrogowie nie są straszni, to po pewnym czasie robią się bardzo dokuczliwi. Zwłaszcza wtedy, gdy zaczynają eksplodować im głowy, by w ich miejscu pojawiły się ohydne macki, które potrafią trafić bohatera z dużej odległości. Nie mówiąc już o bossach, którzy potrafią przysporzyć trudności nawet najbardziej zaprawionym w bojach graczom. Już przy pierwszym z nich można dostać zawrotów głowy. Ten wielki, silny, przypominający ogromnego trolla stwór jest odporny na strzały, a ból odczuwa dopiero wtedy, gdy trafiamy w jego niewielki otwór na plecach. Trzeba więc biegać w kółko po niewielkim terenie i próbować trafić w ten czuły punkt. A potwór gania za Leonem, machając ogromnymi łapskami i wyrwanymi z ziemi drzewami. Niesamowicie efektowny jest pojedynek na jeziorze z dużą, podłużną kreaturą. Pływamy za nią swoją łodzią i rzucamy w nią harpunami, uważając na to, by nas nie strąciła do wody. Gdy tak się jednak stanie, zaczyna się emocjonująca ucieczka w stronę łodzi.
Kramik pośrodku koszmaru
Rozgrywka robi się z czasem coraz trudniejsza, ale autorzy wprowadzili pewne udogodnienie dla graczy - sklep. Większość fanów serii wręcz oburzyła się, gdy poinformowano o tym pomyśle. Na szczęście sklepikarz, którego da się spotkać pomiędzy ważniejszymi lokacjami, nie ma w swoim asortymencie ani amunicji, ani środków leczących. Nie ma więc mowy o napakowaniu swojej walizki (która, swoją drogą, też nie jest bez dna) do tego stopnia, by bezproblemowo pokonywać kolejne etapy. Najcenniejszych przedmiotów - takich jak zioła lecznicze czy magazynki do broni - trzeba szukać. Co zatem można kupić w sklepie? Przede wszystkim nowe rodzaje broni, a także ulepszenia do nich. Każda pukawka jest opisana czterema cechami: siłą strzału, szybkością ostrzału, czasem przeładowania i pojemnością magazynka. Upgrade'y jednak dużo kosztują i lepiej się przynajmniej dwa razy zastanowić przed dokonaniem zakupu. Ponadto sklepikarz oferuje między innymi mapy lokacji z zaznaczonymi skarbami.
Środkiem płatniczym w grze są złote monety, które można znaleźć dosłownie wszędzie (choć nie w tak dużych ilościach, jak by można było chcieć) - i w skrzyniach / beczkach, i przy zwłokach przeciwników. Poza tym po drodze odnajdujemy drogocenne kamienie. Jest również możliwość łączenia przedmiotów, m.in. ziół, które po wymieszaniu zmieniają swoje właściwości. Wszystkie przedmioty przechowujesz w walizce o ograniczonej pojemności (którą jednakże można powiększyć u sklepikarza). Po wciśnięciu odpowiedniego guzika uzyskujemy dostęp do ekwipunku, z którego z kolei można się dostać do map czy dodatkowych informacji.
Akcja to główna dewiza Resident Evil 4, ale w grze pojawiają się też - śladowo, bo śladowo, ale jednak - łamigłówki. Niemniej jednak nie sprawią one najmniejszych kłopotów nawet niezbyt hojnie obdarzonym inteligencją przez Matkę Naturę graczom. Zwykle z problemem można się uporać w przeciągu pięciu - dziesięciu minut. Już zdecydowanie więcej myślenia potrzeba przy wspomnianych pojedynkach z bossami.
Pomaluj mój świat... na szaro i na czarno!
Resident Evil 4 pojawił się na konsolach PlayStation 2 i GameCube już półtora roku temu, więc to naturalne, że w wersji PC zastajemy nieco przestarzały silnik graficzny. Nie jest na szczęście tak źle - gra wciąż wygląda efektownie i może się podobać. Rozgrywkę śledzimy na ekranie panoramicznym, więc dobrze jest bawić się na odpowiednim telewizorze. Przemierzane przez Leona miejsca są mroczne i stonowane, trudno tu dojrzeć kolory inne niż czarny, szary czy beżowy. Każda z lokacji - wioska, kościół czy zamek - jest bardzo klimatyczna i trzyma poziom. Postacie zaprojektowano z dbałością o szczegóły, jednak można się przyczepić do tego, że wrogowie powtarzają się aż do znudzenia. Natomiast udźwiękowienie to jedna z mocniejszych stron Resident Evil 4. Gra straszy nas w stylu nie gorszym niż słynny Silent Hill. Podczas zwiedzania lokacji w tle daje się usłyszeć wycie wiatru czy ciche zawodzenie, a gdy przychodzi czas na walkę, przeciwnicy rzucają w stronę Leona hiszpańskimi tekstami (niestety, bardzo często się powtarzającymi). Atmosferę grozy świetnie podkreśla muzyka - niezbyt głośna, ale bardzo dobrze dopasowana.
Nazywając Resident Evil 4 kontynuacją serii, nieco grzeszymy, gdyż gra jest pozbawiona elementów, za które polubiliśmy poprzednie części. Nie jest łatwo przyzwyczaić się do nowego środowiska, ale gdy już nam się to uda, zaczynamy się przednio bawić. Najlepiej podejść do tego tytułu jak do całkiem nowej produkcji - wtedy najłatwiej jest docenić jej liczne walory, takie jak świetna atmosfera, wartka akcja i klimatyczne udźwiękowienie. Plusem jest także długość rozgrywki, która przekracza zdecydowanie 20 godzin.
Tytuł: Resident Evil 4
Gatunek: gra akcji
Wymagania sprzętowe: CPU 1GHz, 512 MB RAM, karta graficzna 256 MB
Zalety:
+ atmosfera
+ efektowna rozgrywka
+ Quick Time Events
+ klimatyczne udźwiękowienie
Wady:
- niewygodne sterowanie na klawiaturze
- nie ma już Racoon City i zombiaków
- uproszczone zagadki
Czas na opanowanie: 15 minut
Poziom trudności: średni
Producent: Capcom
Wydawca: UbiSoft
Polski wydawca: Cenega Poland
Cena: 99 zł
Wersja: angielska
Strona www: www.capcom.com/re4/