Chyba nikt z ludzi przytomnie myślących nie posunie się do stwierdzenia, że to, co dzieje się na rynku gier, to jakiś spisek wydawców. Jeśli na coś narzekamy, to znaczy, że po prostu różnimy się od statystycznego odbiorcy, pod którego tworzone są wysokobudżetowe produkcje. Możemy jedynie szukać ukojenia w grach niezależnych i niszowych, oraz liczyć na odwagę poszczególnych wydawców - bo wciąż niektórzy mają skłonność do eksperymentów. Jednakże żadne bojkoty ogłaszane na sieciowych forach nie poskutkują na zmianę strategii rynkowych gigantów. Społeczność świadomych graczy, prawdziwych zapaleńców, nie ma się bowiem nijak liczebnie do armii statystycznych nabywców, klientów napędzających kasę wydawcom. Kim oni są? Spróbujmy to zanalizować...
Całość dzisiejszego felietonu z cyklu W samo południe znajdziecie klikając w przycisk poniżej: