Ośmiu dziarskich marynarzy hrabstwo Devon raz zwiedzało Jeden zostać chciał na zawsze, no i właśnie tak się stało
Atmosfera oczekiwania na to, co przyniosą kolejne godziny, szalejący za oknami sztorm i zagadka kolejnych zabójstw układających się zgodnie z treścią rymowanki, wszystko to sprawia, że gra ma niesamowity klimat. Podtrzymuje go nie tylko fabuła tej opowieści, ale i grafika. Miejsce akcji – wspaniały dom w stylu art-déco jest doskonale zaprojektowany i narysowany. Wszystkie pomieszczenia wyglądają jak prawdziwe, pokoje różnią się od siebie kolorystyką, ustawieniem mebli, kształtem. Jedyne, co przeszkadza, to dość kulejąca animacja. Postacie bohaterów nie są narysowane ze szczególną starannością, a ich ruchy są często nienaturalne i niezgrabne. Teren, po którym porusza się bohater, pomimo że fabularnie zamknięty w obrębie wyspy, jest dość duży. Nie można się skarżyć na niewielką ilość lokacji, szkoda tylko, że - jak w większości przygodówek - jest to głównie tło, ścieżki prowadzące od jednego punktu do drugiego są mało istotne dla toczącej się historii. Trzeba jednak przyznać, że i tutaj graficy i projektanci postarali się, uzyskując krajobrazy doskonale oddające klimat samotnej wyspy u wybrzeży Anglii, nieustannie targanej wiatrem, gdzie deszczowe chmury nadają morzu niezmienną, stalową barwę. Dodatkowo atmosfera rosnącego napięcia budowana jest przez doskonale dopasowaną ścieżkę dźwiękową. Niskie, minorowe dźwięki fortepianu kojarzą się właśnie z ponurą pogodą, nieustannie padającym deszczem i dość smutnymi wydarzeniami, jakie towarzyszą tej historii. Nie pozwalają ani na chwilę zapomnieć o minionych wydarzeniach i czyhającej grozie nieuchronnej śmierci. Siedmiu dzielnych marynarzy rąbać drewno wnet zaczęłoJeden zaciął się siekierą, sześciu dalej popłynęło. Zdecydowanym minusem gry są jej animacje. Postacie nie poruszają się swobodnie, a ich chód bardziej przypomina sposób poruszania się pająka niż człowieka. Widać to zarówno w fabularnych przerywnikach, jak i podczas przemieszczania się głównego bohatera. Już sam sposób narysowania postaci pozostawia wiele do życzenia. Włosy, które wyglądają jak przedłużenie głowy, a podczas gestykulacji trzymają się sztywno, źle udrapowane ubrania – wszystko to psuje ogólnie dobre wrażenie, jakie wywołuje ta gra. Pewnym utrudnieniem w grze jest to, że nie da się przewijać dialogów, co irytuje, szczególnie gdy po raz kolejny słyszy się ten sam długi opis miejsc i przedmiotów. Jeśli trzeba będzie się cofnąć i ponownie przechodzić jakieś rozdziały, to niestety – wszystkich dialogów wysłuchamy kilkakrotnie od początku do końca. W ramach pocieszenia dodamy, że angielski dubbing jest doskonały, świetnie dobrane głosy i akcenty są tu miłym smaczkiem. Samo tłumaczenie napisów niestety miejscami kuleje, jest niedokładne lub nie oddaje niektórych niuansów. Tak to niestety z tłumaczeniami bywa.I ten jeden, ten ostatni Tak się przejął dolą srogąŻe aż z żalu się powiesiłI nie było już nikogo...
Nowe wydania starych gier mają to do siebie, że trzeba przymknąć oczy na to, że technicznie trącą myszką. W tym wypadku warto to zrobić, bo jest naprawdę dobra. Przez cały czas utrzymuje doskonały klimat odizolowania od świata, grozy sytuacji i nieuchronności śmierci. Niestety, każde z jej czterech zakończeń różni się od oryginału literackiego (a nawet od filmowego, które i tak jest nieco osłodzone) a szkoda, bo trochę osłabia to całą historię. Na szczęście, po zakończeniu gry twórcy dali graczom możliwość poznania prawdziwego zakończenia powieści. Te ostatnie kilka minut, kiedy można poznać przemyślenia chorego umysłu, który w swojej zimnej kalkulacji objął wszystkie okoliczności śmierci współmieszkańców Wyspy Rozbitków, są doskonałym zwieńczeniem kilkunastu godzin niezłej rozgrywki.