Księga Wyjścia
A ja myślałem, że źle wyglądam..." src="https://img7.gram.pl/thumb/20091002171122.jpg" />
A ja myślałem, że źle wyglądam..." src="https://img7.gram.pl/thumb/20091002171122.jpg" />
Mieliśmy przyjemność i komfort zasiąść do testów Penumbry jako całości, a co za tym idzie nie rozdmuchiwaliśmy zbytnio typowych w takiej sytuacji zagadnień. Ale i tak szukaliśmy zmian i poprawek. Tych zaś jest kilka, chociaż na tyle niewiele, że nie traci się wrażenia grania w ten sam tytuł.
Jedyną, naprawdę widoczną techniczną zmianą między odsłonami, było wprowadzenie do gry wyższych rozdzielczości. Maksymalne ustawienia poprzedniej części kończyły się na pułapie 1280x720, co w porównaniu z 1920x1080 „dwójki” wypada naprawdę żałośnie.Rozgrywkę w drugiej odsłonie gry, o dźwięcznym tytule Penumbra: Czarna Plaga, zaczynamy dokładnie w tym miejscu, w którym zakończyliśmy część pierwszą. Tu oczywiście narzuca się pierwsze spostrzeżenie, czy raczej pewna niedogodność.
Wprowadzenie do rozgrywki jest - tak jak i poprzednio - dosyć skromne. Ba, w zasadzie jest skróconą wersją tego, z czym startowaliśmy w Przebudzeniu, a co za tym idzie, gracz, który nie zetknął się z pierwszą odsłoną gry, może czuć się nieco zagubiony. Faktem jest, że przebieg rozgrywki w obu częściach wyraźnie sprawia wrażenie, że pomyślane zostały jako jedna całość. Co za tym idzie, najlepiej zagrać je tak jak my, „za jednym posiedzeniem”. Wtedy jednak, dla odmiany, zaczynamy dochodzić do wniosku, że scenarzyści pogubili się w niedopowiedzeniach. Kiedy kończymy pierwszą odsłonę gry, trwamy w przeświadczeniu, że tropimy zagadkę sprzed paru dekad. Tymczasem po zagraniu kilku pierwszych kwadransów Czarnej plagi okazuje się, że tragedia wydarzyła się raptem przed jakimś rokiem. Niby w trakcie rozgrywki stykamy się kilkakrotnie z prezentacją chronologii pewnych wydarzeń, ale i tak pozostaje przynajmniej jedna dziura, której nie dało się załatać w ten sposób. Poszedł Kapturek do lasu... Czarna Plaga niesie ze sobą znacznie bogatszy bagaż wydarzeń niż ten z Przebudzenia. Przeciwnikami Philipa nie są już na wpół martwe, wygłodniałe psy. Naszym tropem, po korytarzach tajemniczego kompleksu badawczego, podążają niemal oszalałe twory ni to tajemniczego eksperymentu, ni to jakiejś choroby. Gra zawiera znacznie obszerniejszy zestaw informacji na temat wypadków z przeszłości, z których skutkami mamy obecnie okazję się zetknąć. Wydarzeniom przestaje towarzyszyć nimb tajemniczości, ta swoista zasłona mroku, z jaką mieliśmy do czynienia w Przebudzeniu. Tu wszystko jest klarowne i przejrzyste, choć wyjaśnia się stopniowo. Tak naprawdę więcej trudności nastręcza zwątpienie w zdolność oceny wydarzeń przez naszego bohatera, niż one same. Philip zaczyna mieć zwidy, męczą go koszmary na jawie, a na dodatek styka się z innymi, nie całkiem zrównoważonymi osobnikami. Cóż, jeżeli nadal klasyfikować tę grę jako horror, to jest to horror bardziej w stylu Krzyku niż Kręgu. Środowisku gry poświęciliśmy sporo miejsca w recenzji Przebudzenia, a jako że w tym temacie nie zaszły jakieś widoczne zmiany, pozwolimy sobie nie powtarzać się. Również zasady kierowania postacią Philipa nie przeszły żadnej rewolucji, pozostawiono rozwiązania, które sprawdziły się w „jedynce”. W tym właśnie miejscu warto jednak wspomnieć o czymś, czego w Przebudzeniu nie było – o samouczku. Dodanie go do gry jest pożądane, ponieważ zasady poruszania się i użytkowania rozmaitych przedmiotów są raczej niecodzienne, jednak kiedy zasiada się do Czarnej Plagi zaraz po prequelu, to samouczek jest elementem zwyczajnie zbędnym, a nawet irytującym. Po krytycznym przyjrzeniu się temu tytułowi wychodzi na to, że ma wszystkie zalety „jedynki”, a pozbawiony jest jej wad. Dołożono mu za to własny, chociaż niewielki, bagaż problemów. Warto zasiąść do tej gry przede wszystkim jako do dobrej kontynuacji Przebudzenia, jednak nie należy oczekiwać, że naprawdę zachwyci nas jako samodzielny tytuł. Owszem, zakończenie można uznać za majstersztyk, który niemal wgniata w fotel, ale znów bardziej jako element całości cyklu, nie zaś w kategoriach samej Czarnej Plagi. Requiem Dodatek do „dwójki” to dopiero ciekawostka. Tytuł ten na dobrą sprawę nie ma prawie nic wspólnego z poprzednimi odsłonami. Ot, taka zabawa silnikiem gry w stylu Portal. Zresztą skojarzenie z tym tytułem nasuwa się nie tylko przez analogię do jego powstania. Sama struktura rozgrywki jest jakby żywcem z gry Portal wyjęta. Podnieś to, postaw tu, wskocz na tamto. Nawet z głośników płyną komunikaty czytane damskim głosem. Czy czegoś to wam nie przypomina?