Nintendo z rozmachem wprowadza swoją nową konsolę na rynek – sprawdzamy, czy faktycznie jest się czym ekscytować, czy to tylko kolejny napompowany rozbuchanymi oczekiwaniami balon.
Chyba nigdy nie zrozumiem idei pakowania urządzeń w obudowy odbijające otoczenie, w każdym razie 3DS jest jednym z najznamienitszych dzieł wyznawców właśnie tej szkoły projektowania urządzeń. W lwiej części elementów obudowy można się przejrzeć, przez co mieliśmy solidne problemy z filmowaniem naszych materiałów. Przygotujcie się też na solidne problemy z graniem na zewnątrz podczas słonecznej pogody – słońce może bardzo łatwo pokrzyżować Wasze plany na rozrywkę odbijając się uparcie w ekranie urządzenia.
Największym bajerem konsoli jest oczywiście możliwość zabawy w 3D bez okularów. Gdybym miał Wam do czegoś porównać ekran 3DS-a podczas zabawy w trójwymiarze to byłby to te odpustowe kartki, które powinniście pamiętać z dzieciństwa. Chodzi mi o obrazki wielkości pocztówek, które pokazywały inne rzeczy w zależności od tego, czy patrzyło się na nie z lewej, czy prawej strony – mam nadzieję, że wiecie, o czym mowa. Na fakturze obrazu podobieństwa się jednak kończą, bo ekran z 3DS-a ma obraz ostry jak żyleta i świetne kolory.
Aby cieszyć się efektami 3D trzeba trzymać konsolę mniej więcej przed sobą, gdy patrzymy na nią z boku efekt trójwymiaru znika, ale pole „błędu” jest i tak większe, niż się spodziewałem, że będzie. Poziom głębi obrazu można płynnie dostosować suwakiem umieszczonym na krawędzi ekranu, a jeśli kogoś, tak jak mnie, te wszystkie „cuda” nie kręcą, to można je całkowicie wyłączyć. Dzięki temu mechanizmowi każdy może ustawić ekran pod siebie, co z pewnością będzie miało pozytywny wpływ na zmęczenie oczu użytkownika.
Głupia sprawa – Nintendo razem z konsolą nie dostarczyło nam żadnych gier, a to właśnie one mają największy wpływ na sukces, bądź porażkę konsoli. Lista startowych tytułów jest jednak bardzo mocna, szczególnie, że Nintendo 3DS ma bardzo solidne wsparcie firm niezależnych. Na początek będziemy mogli zagrać w takie gry jak Super Street Fighter IV: 3D Edition, Nintendogs + Cats, Ridge Racer 3D, Rayman 3D, Tom Clancy`s Splinter Cell 3D, Tom Clancy`s Ghost Recon: Shadow Wars, czy Pro Evolution Soccer 2011 3D. Racja, może niektóre gry to zwykłe konwersje albo remake'i (Tom Clancy`s Splinter Cell 3D to tak naprawdę odświeżone Chaos Theory), ale w drodze jest prawie nowa Zelda (remake Ocarina of Time), nowe Mario, a nawet takie krwawe i nie kojarzące się z rodzinną zabawą gry jak Saints Row 3D.
Na szczęście razem z konsolą otrzymaliśmy dwa tech dema, które z grubsza pokazują, że nowa konsola Nintento to prawdziwy rozrywkowy potwór.
Face Riders to absolutnie bzdurny koncept, który jako pokaz technologii sprawdza się świetnie. Zabawę zaczynamy od zrobienia zdjęcia twarzy. Swojej lub czyjejś. Fotografia jest skanowana, skrypt wycina z prostokątnego obrazka owalną twarz (aby zrobił to dobrze trzaskając zdjęcie trzeba umiejscowić dwie kropki w miejscu oczu i kreskę tam, gdzie są usta), a później zamyka ją w trójwymiarowym hełmie ze śmigłem u góry. Buźka jest w pełni animowana – mruga oczami, marszczy się, a nawet otwiera usta. Magia zaczyna się dziać, gdy na ekranie zobaczymy... to co jest za nim. Gra jako tła używa obrazu z kamery umieszczonej z tyłu konsoli, a przeciwnikami są zdjęcia twarzy, które zrobiliśmy. Buźki latają w przestrzeni przysuwając się i oddalając od ekranu (jakoś trzeba pokazać ten trójwymiar, prawda?), a zadaniem gracza jest je śledzić poruszając całą konsolą. Urządzenie określa swoje położenie w przestrzeni na podstawie akcelerometru i żyroskopu – radzi sobie z tym całkiem nieźle. Bardzo dobre wrażenie robią szczególnie wyrwy w czasoprzestrzeni, które powstają podczas zabawy – nagle w ścianie po prostu robi się dziura i zaczynają z niej wylatywać przeciwnicy. Bomba!
Drugim pokazem możliwości jest zbiór kilku gierek augmented reality, które robią bardzo dobre wrażenie. Aby zacząć zabawę wystarczy położyć jedną z kart, które otrzymujemy w zestawie z konsolą (obejrzyjcie nasz unboxing Nintendo 3DS jeśli chcecie uzyskać więcej informacji) i skierować na nią obiektyw aparatu. Efekt? Pojawi się na niej ludzik albo jakiś inny model 3D. Aby wszystko działało tak należy trzeba trzymać konsolę w odległości około 35 centymetrów od karty, no i mieć ją samą w obiektywie. Wokół tego, co się na niej pokaże można krążyć, a poruszaniu się wirtualnego obiektu niewiele brakuje do takiego, który stałby tam w rzeczywistości. Dostępne tryby gry to całkiem efektowne strzelanie do tarcz, raczej słaby bilard i trzaskanie zdjęć utworzonym wcześniej ludzikom Mii, jak i figurkom przygotowanym wcześniej przez Nintendo.
3DS jest wstecznie kompatybilny z grami powstałymi na starego DS-a. Te produkcje nie wspierają trybu 3D poza tym z powodu nieco innych rozmiarów wyświetlacza nowej konsoli obraz jest lekko rozciągnięty. W stare produkcje można także grać używając oryginalnych proporcji obrazu, ale wiąże się to z pojawieniem się na ekranie czarnych pasków wypełniających pustą przestrzeń.
Główną nowością jeśli chodzi o sterowanie jest oczywiście gałka. Pierwsze wrażenia z nią związane miałem raczej średnie, ale później było tylko lepiej, choć żałuję, że nie mogłem jej przetestować w jakieś porządnej grze. Zasada działania całego mechanizmu jest identyczna jak w PSP – grzybek nie przechyla się, tylko jeździ po płaskiej powierzchni. Gałka Nintendo ma jednak o wiele lepszą ergonomię, przede wszystkim jest wklęsła, a nie wypukła, no i ma rozsądne rozmiary przez co kciuk leży w niej wygodnie.
Bajerancki jest też nowy teleskopowy stylus – to to piórko, którym nawigujemy po ekranie dotykowym. Metalowy długopisik pewnie leży w dłoni i absolutnie nie sprawia wrażenia tandetnego, pomimo faktu, że jest pusty w środku. Estetom nie do końca może spodobać się jego prosty design, ale cóż, nawet Nintendo nie potrafi dogodzić wszystkim.
Aparat z Nintendo 3DS można uznać za co najmniej ciekawy, choć szkoda, że wszystkie trzy soczewki (jedna z przodu i dwie z tyłu) łapią fotki w rozdzielczości 640×480. Obiektywowy duet pozwala na robienie trójwymiarowych zdjęć, choć pewnie minie jeszcze sporo czasu, zanim Facaebook będzie potrafił je przełknąć. Z efektów warto wymienić Sparkle, który sprawia, że po dmuchnięciu w mikrofon konsoli kadr zaczynają zalewać serduszka, kwiatki, bąbelki, gwiazdki i inne słodkie rzeczy. Fikuśny jest tryb Merge, który czasem wymaga gibkości atlety. Konsola łapie dwa zdjęcia twarzy – jedno przednim aparatem i jedno tylnym zestawem soczewek – a później raczej kiepsko łączy je w jedno wpasowując jedno lico w miejsce drugiego. Konsola nie trzaśnie fotki, póki nie rozpozna dwóch facjat, więc wspomniane wygibasy z 3DS-em w ręku są konieczne.
Nintendo 3DS Sound to z jednej strony odtwarzacz empetrójek, z drugiej dyktafon, a z trzeciej aplikacja pozwalająca nakładać różne efekty na odtwarzane dźwięki. Modyfikatory są różne w zależności od tego, czy plik dźwiękowy został utworzony przez DS-a, czy to plik MP3 umieszczony przez nas na karcie pamięci. Te dodatkowe opcje dają zabawę na kilka chwil, ale w żadnym razie nie jest to nawet podstawowy edytor pozwalający na głębszą edycję i montowanie plików dźwiękowych.
Activity Log to aplikacja zbierająca garść statystyk o użytkowniku. Program spisuje aplikacje uruchomione każdego dnia, a także zlicza ile kroków wykonaliśmy razem z konsolą. To raczej przyjemna bzdurka niż faktycznie przydatna aplikacja, ale przynajmniej teraz będziecie mieli niezbite dowody, jeśli ktoś złamie Wasz zakaz i zagra na konsoli bez pozwolenia.
Na nowej przenośnej konsoli Nintendo pojawiły się Mii, czyli kukiełki-awatary graczy. Można je stworzyć samemu przebierając w zalewie oczu, nosów, ust i innych części twarzy albo zdać się na cudowność konsoli i pozwolić jej zrobić małego ludka na podstawie naszego zdjęcia. Pomimo tego, że 3DS przeprowadza przez całą operacją wywiad z użytkownikiem wypytując go o kolor skóry, oczu i włosów, a także typ uczesania opcja działa raczej średnio – czasem wyplute wyniki (konsola generuje osiem propozycji), są bardziej podobne do postaci na zdjęciu, innym razem mniej, ale zwykle najlepiej po prostu stworzyć swoją podobiznę od podstaw w edytorze.
Wszelkich opcji sieciowych nie mogliśmy sprawdzić, bo albo wymagały aktualizacji systemu, która ma się pojawić po premierze urządzenia, albo konieczne były inne konsole, o które jak się domyślacie jest teraz diabelnie trudno. Muszę więc wierzyć na słowo Nintendo, że przeglądanie stron internetowych na 3DS-ie to bajka, a Street Pass jest prawdziwą rewolucją.
W sprawie ładowania można zastosować dwa podejścia – klasyczne, takie jak w starszych modelach i popisowo bajeranckie, które w rzeczywistości nie jest jednak wcale takie skomplikowane, ani nawet nowoczesne. Pierwsze to najzwyczajniejsze w świecie wpięcie kabla zasilającego bezpośrednio do konsoli. Drugie to wykorzystanie specjalnej podstawki, która na pierwszy rzut oka wydaje się magiczna, ale w rzeczywistości nie jest. Aby ładować przez nią konsolę, trzeba najpierw... podpiąć ją do zasilania ładowarką. Później trzeba położyć na niej konsolę i mała maszynka zaczyna wcinać prąd. Jeśli myślicie, że ma to związek z indukcyjnym przekazywaniem energii albo czymś innym tego kalibru to muszę Was zawieść – konsola własnym ciężarem następuje na spust, który powoduje wysunięcie dwóch bolców przekazujących prąd do urządzenia. Innymi słowy – tak, to tylko ładnie wyglądająca, ale raczej niepotrzebna przejściówka.
Ilość czasu, jaką konsola jest w stanie wytrzymać bez ładowania to zdecydowanie jej największa wada. Średni czas działania systemu to jakieś trzy-cztery godziny, może pięć, jeśli powyłączacie wszystkie dodatkowe opcje jak tryb 3D, moduł WiFi, głośniki i zjedziecie z jasnością ekranu, ale dla mnie stosowanie takich zabiegów jest jak granie na nowoczesnym komputerze w grę z minimalnymi ustawieniami strony wizualnej.
Kupić, nie kupić? Odpowiedź jest prosta – fanów dzieł Nintendo i tak nie trzeba do tego przekonywać, a sceptycy nimi nadal pozostaną, no bo „na co komu to całe trzy de”. Ja nadal się waham, a szalę przeważy jakość gier. O ich jakość, przynajmniej w teorii, nie ma się co martwić, gorzej może być ze wsparciem firm trzecich – jeśli ich gry nie będą się sprzedawać szybko zwiną swoje manatki, a w większość typowych gier dla DS-a grać nie chcę, bo ja tam raczej lubię produkcje skierowane do dorosłych i myślących, a nie uproszczone wersje dla całej rodziny.