Tydzień z Need for Speed: Most Wanted - Wrażenia z wizyty w Porsche Leipzig

Paweł Pochowski
2012/10/28 20:30
9
0

Samochodówki pod przeróżnymi postaciami umilają mi czas już od wielu lat, jednak dopiero dzięki akcji promocyjnej Need for Speed: Most Wanted mogłem udać się na należący do Porsche tor testowy w Lipsku i osobiście przekonać się co znaczy prawdziwa moc i wysoka prędkość. Wrażenia? Bezcenne.

Samochodówki pod przeróżnymi postaciami umilają mi czas już od wielu lat, jednak dopiero dzięki akcji promocyjnej Need for Speed: Most Wanted mogłem udać się na należący do Porsche tor testowy w Lipsku i osobiście przekonać się co znaczy prawdziwa moc i wysoka prędkość. Wrażenia? Bezcenne.

Czekając w sobotę 29 września na warszawskim Okęciu na samolot, którym miałem rozpocząć swoją podróż do Lipska, gdzie dzień później miał rozpocząć się organizowany przez Electronic Arts event promujący Need for Speed: Most Wanted, nie za bardzo wiedziałem czego się spodziewać. Najbardziej nurtowało mnie pytanie dlaczego akurat Lipsk, ponieważ dotychczas zdarzyło mi się aż trzykrotnie gościć w tym pięknym mieście (zawsze przy okazji targów Games Convention) i ani razu nie rzuciło mi się w oczy nic, co mogłoby w jakiś sposób wyjaśnić taki, a nie inny cel mojej podróży. Tydzień z Need for Speed: Most Wanted - Wrażenia z wizyty w Porsche Leipzig

Zagadka celu podróży rozwiązała się 20 godzin później, gdy w niedzielę o 9 rano spotkaliśmy się wraz z całą przybyłą na miejsce ekipą w hotelowym lobby. Zapakowano nas do autobusu i przetransportowano do Porsche Leipzig, w którym mieści się fabryka, tor testowy oraz centrum klienta tej słynnej, luksusowej marki. "Ach, więc takie buty" - przemknęło mi przez myśl, ale po czasie stwierdzam, że nawet wtedy nie byłem jeszcze świadomy tego, co zdarzy się za kilka chwil. Zresztą i tak byłem mocno zajęty podziwianiem tak wielu Porsche ustawionych obok siebie oraz ciekawej architektury głównego budynku, w którego stronę zaledwie kilka sekund później zaczęliśmy się kierować. Drzwi wejściowych dumnie strzegły ustawione po obu stronach Porsche 911 pomalowane w temacie Need for Speed: Most Wanted. Dla zainteresowanych dodam, że ponoć wygląd zewnętrzny aut zaprojektowany oraz wykonany został w Polsce, a samochody te podziwiać można było w Warszawie podczas polskiej prezentacji Most Wanted dla prasy oraz community, która odbyła się pod koniec września.

Po krótkim pobycie wewnątrz tego przykuwającego wzrok budynku, podczas którego miałem kilka minut na przyjrzenie się wyścigowej ścianie sławy, na której dumnie prezentuje się spora część sportowego dorobku Porsche, podzielono nas na dwie grupy. Ta do której trafiłem zabawę rozpoczynała wsiadając do Porsche Cayenne i kierując się w stronę toru terenowego. Znajduje się on na przyległym do fabryki terenie, z którego 120 hektarów przeznaczono na zamkniętą, tzw. "dziką strefę". Część z niej, 70 hektarów, służy do testów Porsche Cayenne - mogą wziąć w nich udział zarówno chętni na zakup tego auta, jak i osoby zupełnie tym niezainteresowane; wystarczy odpowiednia opłata i zarezerwowanie sobie wolnego terminu, by samochodowy raj stanął przed nami otworem. Jako ciekawostkę dodam, że na pozostałym terenie wydzielono strefy dla zwierząt - trzymane są tutaj przede wszystkim tury i dzikie konie, ale obszar ten jest miejscem zamieszkania także wielu innych zwierzęcych gości. Czekając na otwieranie kolejnych bram czuliśmy się niczym w początkowych scenach Parku Jurajskiego...

Ze względu na dość napięty harmonogram z trasy która normalnie liczy sobie 18 przeszkód, nasza ekipa odwiedziła jedynie sześć. Podczas pierwszych trzech za kierownicą siedział poznany przeze mnie na miejscu dziennikarz z USA i szczerze powiedziawszy, totalnie mu w tym momencie nie zazdrościłem. Pierwszym z naszych przystanków był wjazd pod górkę o sześćdziesięcioprocentowym nachyleniu... I choć nasz instruktor na dobry początek zaprezentował nam, że i owszem da się to wykonać w całkiem prosty sposób; siedząc w aucie i patrząc na to ogromne wzniesienie byliśmy święcie przekonani o tym, że wcale nie będzie tak łatwo. Jak ja się cieszyłem, że to nie ja w tym momencie siedzę za kierownicą... Podjazd był naprawdę stromy, ale jak się okazało Porsche Cayenne poradził sobie z nim bez żadnego problemu. Nie ukrywajmy, samochód ten z prawdziwą terenówką za wiele wspólnego nie ma, ale elektroniczne systemy w które go wyposażono okazują się przydatne w wielu ciężkich sytuacjach. Komputer odpowiednio dostosował moc dostarczaną do przedniej oraz tylniej osi, dzięki czemu praktycznie wpłynęliśmy na sam szczyt z gracją, która nas samych wprawiła w zdziwienie. Co więcej, odpowiednie systemy wcieliły się także w nasze "oczy" - tuż przed samym szczytem jedyne co oglądaliśmy przez przednią szybę to piękne tego dnia niebo, nie mieliśmy zielonego pojęcia na co wjedziemy za chwilę - oczywiście byliśmy spokojni, bo to specjalnie przystosowane do takich wyczynów przeszkody, ale gdyby coś poszło nie tak, samochód dałby znać, że zbliżamy się do niebezpiecznej przeszkody.

Drugą z przeszkód był niezbyt stromy podjazd, który wyłożono ogromnymi kamolami. Tak, kamolami, bo kamieniami nazwać się tego nie da. Cayenne trząsł się jak ruska terenówka, ale uparcie pokonywał kolejne przeszkody. Zdziwił nas jeszcze bardziej podczas zjazdu z tego delikatnego wzniesienia - elektroniczny system sterowania przejął kontrolę nad zjeżdżaniem, dzięki czemu noga mojego amerykańskiego kolegi nie musiała spoczywać ani na gazie, ani na hamulcu. Samochód zjeżdżał po prostu sam dostosowując prędkość zjazdu poprzez odpowiednie hamowanie oraz skanując drogę przed nami w celu znalezienia wszystkich niebezpiecznych obiektów. Niezły bajer.

Trzecią oraz zarazem ostatnią z przeszkód, którą oglądałem "jeszcze" z prawego fotela, było pokonanie trzydziestopięciostopniowego, bocznego nachylenia. Uczucie całkiem ciekawe, ale nie tak "ekstremalne" jak dwa poprzednie. No i oczywiście Cayenne znowu pokazał, że nic nie jest mu straszne (choć nie ukrywajmy, gdyby auto miało jakiekolwiek problemy na specjalnie zaprojektowanym dla niego torze, byłaby to niezła wpadka). Tuż po tym przyszedł zresztą czas na zamianę miejscami. Przywitałem się z moim nowym podopiecznym małą przygazówką by poczuć drżenie i piękny mruk silnika. Mogę powiedzieć jedno - moc jest w nim silna. I... ruszyliśmy.

Pierwszą z przeszkód, z którą musiałem się zmierzyć, był bardzo stromy zjazd - tak stromy, że stojąc na szczycie wzniesienia tak naprawdę totalnie nie widziałem i nie miałem pojęcia gdzie jadę. Tutaj nie obyło się bez pomocy instruktora, który stojąc obok obserwował nasz tor jazdy i wskazywał o ile stopni mocniej skręcić kierownicę, by na pewno trafić na wybetonowane szlaki dla kół. Tutaj ponownie mogłem, tym razem już osobiście, podziwiać pracę sytemu automatycznego hamowania podczas zjazdu. Jest to bardzo przydatna funkcja w aucie, zastanawiają mnie jednak dwie kwestie. Po pierwsze czy ktoś naprawdę będzie chciał swojego Cayenne katować na takich trasach, by ten system w ogóle mógł okazać się przydatny? Przecież nawet gdyby taki kierowca miał sporo kasy, to czyż nie wolałby kupić terenówkę z krwi i kości? No i po drugie, co tak właściwie stanie się, gdy system ten kiedyś zawiedzie. Kierowca nie przyzwyczajony do używania hamulca podczas zjazdu z całą pewnością nieźle się zdziwi, gdy nagle jego auto zacznie pędzić w dół - a o skutkach tego chyba wolę nawet nie myśleć.

Drugą z przeszkód, które najlepiej zapadły mi w pamięć, był przejazd sztucznie stworzoną rzeką - tafla wody sięgała trochę ponad połowy wysokości koła, nie była to więc zbyt głęboka przeprawa. Trochę emocji dodawał fakt wyłożenia dna prowizorycznej rzeki kamieniami, dzięki czemu znowu mogłem podziwiać pracę zawieszenia w Porsche Cayenne. Pod wrażeniem byłem przez całych kilka minut - wtedy bowiem, już po przybyciu do miejsca startowego, przyszedł czas na zmianę grup. Nasze miejsce zajęła ekipa numer jeden, a my ruszyliśmy w stronę czegoś co całkowicie miało przyćmić dotychczasową zabawę - wyasfaltowanego toru testowego wraz z kilkunastoma Porsche 911 oraz Boxster grzecznie ustawionymi w pit lane, czekającymi, aż ktoś znowu zabierze je na małą przejażdżkę. Po prostu musieliśmy się nad nimi zlitować.

Tor testowy Porsche w Lipsku to bardzo ciekawa konstrukcja - zaprojektował go Hermann Tilke, były kierowca rajdowy, który odpowiada także za tory F1 w Malezji czy Bahrajnie. Całość ma 3,7 kilometra długości i składa się z... dziesięciu najsłynniejszych zakrętów świata. Parabolica? Jest. Suzuka S? Jest. Bus Stop? Jest. Korkociąg na Laguna Seca? Także. Podobnie jak kilka innych, pochodzących z Monte Carlo, Spa-Francorchamps czy Rio de Janeiro. Ponownie - ze względu na ograniczenia czasowe - pozwolono nam na przejażdżkę jedynie po części toru, ale zawierała ona kilka ładnych prostych, parę fajnych zakrętów, a przede wszystkim - prowadziła przez słynny korkociąg.

Pomimo tego, że wszystkie auta wyposażone były w automatyczną skrzynię biegów (w niektórych dostępne były łopatki do samodzielnego decydowania o momencie przełączeniu biegu, ale jeżeli komputer uznał, że mocno spóźniliśmy się z decyzją lub nie reagujemy - robił to automatycznie), a przycisk wyłączenia kontroli trakcji wskazano nam tylko po to, by go POD ŻADNYM POZOREM nie naciskać - wrażenia i tak były po prostu NIESAMOWITE. Przyciśnięcie w 911 gazu do dechy momentalnie wprowadza silnik na sześć czy siedem tysięcy obrotów, a auto z głośnym rykiem zachęcająco wyrywa się do przodu jednocześnie wciskając nas w fotel. W tym momencie w mojej głowie kołowały się tylko dwie myśli - "ale zaje*&^cie" oraz "chcę szybciej!", co też w miarę możliwości próbowałem wykonać. Nie było to łatwe, ponieważ co dwa okrążenia dokonywaliśmy zamiany prowadzonego samochodu, a gdy akurat jedziesz z tyłu stawki co chwilę spowalnia cię ktoś przed Tobą, ale i tak przyjemność z zabawy na torze była wprost nie do opisania. Powtarzałem ciągle mojemu współpasażerowi, że jeżeli tylko byłaby taka opcja, mogę tak jeździć cały dzień, tydzień czy nawet miesiąc.

Z każdym okrążeniem staraliśmy się poprawiać nasze czasy - opóźniać hamowanie, wchodzić w zakręty z większą prędkością, testować coraz to agresywniejsze linie jazdy. Po tej zabawie stwierdziłem dwie rzeczy. Z jednej strony gry mają się nijak do rzeczywistości i żaden symulator nie odda nigdy przyjemności i wrażeń z jazdy sportowym autem - nawet gdy zacznie symulować przeciążenia przy skręcaniu i przyspieszaniu/hamowaniu. Jednocześnie jednak, po wielu godzinach wyjeżdżonych w najróżniejszych grach, byłem trochę przygotowany na to wszystko - wiedziałem jaką obrać linię toru jazdy, kiedy mniej więcej hamować, ile gazu dodawać w zakręcie, by nie jechać ślamazarnie, ale jednocześnie nie "przedobrzyć". Bo choć na drodze twardo trzymały nas elektroniczne wspomagacze sterowania, a w zakrętach aż czuć było, że gdyby nie one to tylna oś chętnie zaczęłaby swój taniec, nie zastąpią one nigdy zdroworozsądkowego myślenia i pewnych umiejętności. Przekonał się o tym kierowca jadącego przede mną czerwonego Boxstera, który po wypadnięciu z toru na zakręcie był naprawdę blisko roztrzaskania samochodu o boczną bandę. A powiem wam, że podpisane przez nas z samego rana dokumenty zabraniały m.in. wyjeżdżania z kraju w razie jakiegokolwiek wypadku tak długo, dopóki Porsche nam na to nie zezwoli. Była tam też wymieniona niebotyczna suma 2 milionów 850 tysięcy euro. Wolałem nie wiedzieć, czego tak właściwie dotyczy.

GramTV przedstawia:

Po krótkiej przerwie na obiad (restauracja umiejscowiona jest na ostatnim piętrze tego ślicznego budynku; rozciąga się z niej widok na oba tory oraz fabrykę - dodatkowo umiejscowiono tam małe muzeum marki, prezentując wiele ciekawych modeli Porsche) wróciliśmy na tor testowy, z tą jednak małą różnicą, że tym razem nikt z dziennikarzy nie siadał za kierownicą, a wszystkie dotychczasowe Porsche zaparkowano z dala od toru. Podstawiono za to dwie wspomniane wcześniej 911 pomalowane w NFS-owe grafiki - każdy z nas miał szansę na przejażdżkę z profesjonalnym kierowcą, który pokazał nam ile tak naprawdę da się z tych autek wycisnąć. Całość była rejestrowana za pomocą małej kamerki, dzięki czemu możecie podziwiać poniższy filmik. Od siebie dodam, że samochodów naprawdę nie oszczędzano, toteż "policyjne" Porsche w połowie zabawy musiało zjechać z toru z powodu drastycznie zdartych opon, które nie zapewniały już odpowiedniej przyczepności. Jak było? Wystarczy chyba zerknąć na mój uśmiech.

To oczywiście jedynie mała część tego co zaplanowano dla nas tego dnia w Lipsku. Na opis wrażeń z chwil spędzonych przy Need for Speed: Most Wanted czas jeszcze nadejdzie. Chciałbym poświęcić kilka zdań na wspomnienie o innej fajnej atrakcji - oprowadzeniu nas po fabryce Porsche i wyjaśnieniu krok po kroku tajników produkcji. Niestety nie pozwolono nam na zabranie ze sobą jakiegokolwiek sprzętu cyfrowego, a ludzka pamięć bywa ulotna... Przytoczę jednak kilka ciekawostek.

Budowa fabryki w Lipsku rozpoczęła się w roku 2000. Produkowane są w niej modele Cayenne oraz Panamera - także w niej tworzono słynną Carrera GT. Co najważniejsze samochody nie powstają tutaj na zapas - wprost przeciwnie, gdy zaczyna się proces montażu pracownicy fabryki dokładnie wiedzą do kogo ten konkretny egzemplarz będzie należał oraz jakie dodatki i specyfikację zamówił przyszły właściciel. Składanie samochodów trwa, gdy jest taka potrzeba, nawet 24 godziny na dobę w trzech ośmiogodzinnych zmianach, a sama fabryka pracuje sześć dni w tygodniu. Karoserie docierają do Lipska pociągiem - Porsche posiada swoją własną linię kolejową prowadzącą z dworca głównego do fabryki. Osobno przywożone są także silniki, które codziennie przybywają do Lipska ciężarówkami. Większość elementów gotowa do montażu jest na około dwie godziny wcześniej, a podczas całego procesu auto kilkukrotnie przechodzi kontrolę jakości - w tym, na koniec, zabierane jest na tor testowy, na którym odbywa się finalne sprawdzenie czy wszystko działa jak powinno. Aktualnie trwa rozbudowa kompleksu, ponieważ za dwa lata ma tutaj powstawać kolejny model Porsche - specjalnie dla niego tworzone są nowe linie produkcyjne. Będzie to Porsche Macan - mniejszy brat Cayenne.

Szczerze przyznam się, że po tych dwóch spędzonych w Lipsku dniach Porsche awansowało na jedną z moich ulubionych marek i darzę ją obecnie ogromnym sentymentem. Nic więc dziwnego, że jeszcze na miejscu odpalając Most Wanted wskakiwałem za kierownicę nowej 911, która wraz z Panamera Turbo jest w grze dostępna. Ale więcej o samochodach oraz soundtracku z nowego Need for Speeda opowie wam Łukasz "Mejste" Berliński, na którego teksty w ramach "Tygodnia z Need for Speed: Most Wanted" już teraz serdecznie zapraszam.

Komentarze
9
Usunięty
Usunięty
11/08/2013 00:14

Nonsens. Też tam byłem i może i po graniu w Need for Speed można stwierdzić, że gry mają się nijak do prawdziwej jazdy. I mówię tutaj o prowadzeniu auta, odpowiedniego hamowania, kontroli nad pojazdem, a nie o czuciu przeciążeń itd. Tylko NFS nie jest tutaj żadnym wyznacznikiem, zdanie można zmienić po graniu w Forza Motorsport 4 czy Gran Turismo 6. Oczywiście osiągając jakiś tam poziom kręcąc przyzwoite czasy bez linii i innych wspomagaczy.

Usunięty
Usunięty
28/10/2012 22:12

Również gratuluję wizyty i samego artykułu. Czytało się przyjemnie.No i 962 oraz 962C na zdjęciach - wspaniałe! :)

Usunięty
Usunięty
28/10/2012 22:12

Również gratuluję wizyty i samego artykułu. Czytało się przyjemnie.No i 962 oraz 962C na zdjęciach - wspaniałe! :)




Trwa Wczytywanie