Selma - recenzja filmu

Kamil Ostrowski
2015/04/11 10:00
5
0

Ze wszystkich kandydatów do tegorocznych Oskarów zdaje się, że Selma miała największego pecha. Pulę nagród dla filmów o cierpieniu Murzynów w USA na kilka lat wyczerpało już w zeszłym roku "Zniewolony. 12 lat w niewoli".

Selma - recenzja filmu

Brzmi okrutnie? Mało poprawnie politycznie? A może nawet. rasistowsko? Dajmy sobie spokój z szufladkowaniem. Brzydko jest przechodzić tak od razu do komunałów, ale "mówię jak jest", a przynajmniej mówię jakie odnoszę wrażenie, chociaż zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie wiele zależy od prywatnych upodobań estetycznych. Jestem jednak w tej chwili recenzentem, nie negocjatorem, a Selma jest w moich oczach filmem znacznie lepszym.

Dlaczego lepszym? Żeby wymienić na szybko: aktorstwo, scenariusz, muzyka i wreszcie reżyseria. Film lepiej spełnia nawet swoją misję ideologiczną, czyli uświadamianie widza na temat walki czarnoskórych o równe traktowanie. Ale zostawmy już porównania, a skupmy się na samej Selmie.

Fabuła filmu obraca się wokół postaci Martina Luthera Kinga - protestanckiego pastora i działacza na rzecz walki o prawa człowieka i równouprawnienie, który w latach siedemdziesiątych prowadził amerykańskich Murzynów do walki o wolność. To znaczy tych Murzynów, którzy nie chcieli dosłownie "walczyć", pistoletami i pałkami - tych prowadził Malcom X. Jednak to doktor King dziś jest w Stanach powszechnie uwielbiany, traktowany niemalże jak męczennik, przez wielu porównywany nawet do Johna Kennedy'ego, z którym miał tworzyć postępowy duet, kształtujący umysły nowego pokolenia Amerykanów.

Oczywiście King jest tylko szpicą całego ruchu. Ruch jest zresztą niejednolity, chociaż powszechny, co ładnie zostało pokazane w filmie - niejednokrotnie czarni mają różne koncepcje walki o swoje prawa. Od walki niemalże zbrojnej, brutalnie odwetowej, po pokojowy bierny opór a'la Gandhi. Bywa, że prowadzi to do spięć. Ostatecznie jednak szczytny cel jednoczy wszystkich, a w walce o najbardziej podstawowe prawa warto jest odrzucić pewne niesnaski.

Właśnie ta idea, pragnienie zdobycia podstawowych praw, walka z urzędniczą beznamiętnością, z ludzkimi uprzedzeniami, to jest dusza i serce Selmy. Tutaj leży pogrzebany "pies sukcesu". Reżyserowi bowiem udało się tę ideę przedstawić bardzo sprawnie, bardzo uniwersalnie, bardzo ludzko. Tam gdzie Zniewolony wydawał się być zbyt bajkowy, tam Selma pokazuje nienawiść, rasizm i ksenofobię w formie bardzo realnej, bardzo poruszającej. Nie sposób jest się zdystansować do pewnych przedstawionych tu kwestii.

GramTV przedstawia:

Selma pozostaje rzeczywista aż do samego końca. Każdy z bohaterów tego dramatu wykłada swoje motywy, albo możemy je przy odrobinie dobrej woli wywnioskować z kontekstu. Również biali, którzy stoją za Kingiem, albo przeciwnie, walczą z nim, mają swoje bardziej bądź mniej sensowne argumenty, ale zawsze - argumenty.

Filmowi pomaga dużo świetne aktorstwo. David Oleyovo jako doktor King odpowiednio waży ludzką i autorytatywną stronę legendarnego aktywisty. Tom Wilkinson jako prezydent USA jest odpowiednio rozdarty, a przy tym również charyzmatyczny - z czasem rozumiemy dlaczego nalega na zwłokę w kwestii równouprawnienia (zwłaszcza jeżeli znamy globalny kontekst geopolityczny). Na wyróżnienie zasługują też Tim Roth jako lekko "skurczybyczski" gubernator Alabamy i Carmen Ejogo jako Coretta. Reszta też daje radę, nie znalazłem jednego drętwego aktora czy aktorki.

Na duży plus zasługują też dialogi - to właśnie rozmowy Kinga z innymi aktywistami budują napięcie i dramaturgię. Jednocześnie pozwalają nam, mówiąc potocznie, "wejść w buty" czarnoskórych mieszkańców Ameryki sprzed zaledwie kilkudziesięciu lat. Pierwsza scena, w której starsza kobieta próbuje zarejestrować się jako wyborca pozostaje w mojej pamięci na bardzo długo. Podobnych poruszających momentów jest mnóstwo, a my ostatecznie nie możemy nie być pod wrażeniem tego, jak bolesną drogą była walka o prawa obywatelskie kolorowych w USA. Jest to na tyle rzeczywiste, brutalne i niedawne, że nie możemy pozostać bierni.

Obawiałem się, że film będzie przesadnie polityczny poprzez brutalne odniesienia do sytuacji teraźniejszej, ale na szczęście reżyser powstrzymał się od pokusy przesadnego przejaskrawienia Selmy (no, pojawiło się jedno w utworze zamieszczonym poniżej). Dzięki temu otrzymujemy mądry, poruszający i świetnie zrobiony film, mający jednocześnie niemałą wartość edukacyjną. Skłania do przemyśleń bardziej, niż bajkowy, monotonny Zniewolony. Jestem prawie przekonany, że gdyby film o Kingu wyszedł wcześniej, to Selma miałaby szansę na więcej Oskarów, niż jeden jaki dostała w tym roku (za najlepszą piosenkę w filmie).

Komentarze
5
Usunięty
Usunięty
11/04/2015 14:17

A może ludzi aja po prostu dość tematu?

elmartin
Gramowicz
11/04/2015 13:30

> A tak szczerze, podoba wam się ten oscarowy utwór? Jak dla mnie słabizna.Muszę się z Tobą zgodzić, ale jak już musiał za coś ten film dostać Oskara, ( bo tematyka mocno amerykańska ) a został już tylko za najlepszą piosenkę w filmie, ... to dostał.

AjKnowJu
Gramowicz
11/04/2015 12:21

Taki sobie utwór. A filmu nie oglądałem, ale się teraz skuszę :)




Trwa Wczytywanie