Konami znowu to zrobiło...
Konami znowu to zrobiło...
Konami w tym roku chwali się pozyskanymi licencjami na Barcelonę, Liverpool czy Borussię Dortmund. Oficjalne stadiony, stroje, przyśpiewki kibicowskie czy świetnie odwzorowane twarze czołowych zawodników cieszą, ale w żadnym wypadku nie ekscytują, bowiem u konkurencji to standard, do jakiego zdążyliśmy się od wielu lat przyzwyczaić. Co mi po Barcelonie, skoro Gran Derbi rozgrywam z drużyną MD White? Co mi po Borussi, skoro nie mogę rozegrać niemieckiego klasyka z Bayernem Monachium czy spuścić jeszcze większego łomotu Legii Warszawa? Obu tych klubów, mimo posiadanej przez Konami oficjalnej licencji na Ligę Mistrzów, zabrakło w Pro Evolution Soccer 2017. Podobnie jak licencji na niektóre reprezentacje narodowe, w tym Polski, skład której w tej grze wygląda jak drużyna Brexitu...
Na szczęście niezawodna społeczność Pro Evolution Soccer po raz kolejny nie zawiodła i już przed europejską premierą w sieci pojawiły się tzw. „option files”, które naprawiają braki licencyjne. I w końcu na konsoli wgranie takiego pliku do gry nie zajmuje pół dnia, a kilka minut – nareszcie załadowanie fanowskich „patchy” to kwestia kilku kliknięć, a nie ręcznego, pojedynczego nadpisywania plików. Dzięki temu już po chwili możemy cieszyć oko oficjalnymi strojami, nazwami klubów czy zawodników. Niestety, opcja edycji dostępna jest tylko na PlayStation 4, wersja na Xbox One nie umożliwia szybkiego wgrywania poprawek.Konami musiało sobie wziąć mocno do serca narzekania graczy na braki licencyjne, stąd cieszy możliwość łatwej edycji. Robi to za nich jednak społeczność. Kolejną bolączką były nieaktualne składy w dniu premiery gry. Tym razem Japończycy stanęli na wysokości zadania i otrzymaliśmy aktualne składy zawierające nawet zmiany z końcówki ostatniego okna transferowego oraz zapewnienie o cotygodniowych aktualizacjach składów i statystyk zawodników. Poprawiono również interfejs gry, któremu choć nadal daleko do jakichkolwiek wzorców UI/UX, przynajmniej nie wygląda tak szpetnie jak w poprzednich odsłonach Pro Evolution Soccer.
Te wszystkie powyższe narzekania nikną w chwili, kiedy wychodzimy na boisko. Już w poprzedniej odsłonie gameplay był świetnie zaprojektowany, a w Pro Evolution Soccer 2017 gra się jeszcze lepiej. Rok temu wychwalałem naturalność zachowania zawodników na boisku, w tej edycji doszło kilka nowych zagrań, dzięki którym grze jest jeszcze bliżej do realizmu. W trakcie meczu czuć, że przeciwnik sterowany przez sztuczną inteligencję uczy się naszego stylu. Kiedy większość piłek posyłałem w środek pola na wysuniętego do przodu Ibrahimovicia, za chwilę był on już szczelnie kryty przez dwóch-trzech rywali. Kiedy zacząłem grać skrzydłami, obrońcy rywala zaczęli bardziej przykładać się do gry przy linii boiska.Tego typu sytuacji w grze jest mnóstwo, dzięki czemu każdy mecz jest nieprzewidywalny i wymaga od nas ciągłego kombinowania, zamiast uczenia się i powtarzania w kółko tych samych zagrań zapewniających trafienie do bramki przeciwnika. O to w Pro Evolution Soccer 2017 jest trudno, a to za sprawą poprawionej inteligencji bramkarzy, którzy znacznie lepiej radzą sobie z bronieniem strzałów oraz czytaniem gry na przedpolu – niejednokrotnie byłem już świadkiem akcji w stylu Neuera, w których bramkarz wychodząc przed linię 16 metrów „czyści” pole niczym rasowy stoper.
W Pro Evolution Soccer 2017 każdy mecz to zupełnie nowa historia i jedyne co chwilami przeszkadza w rozgrywce to praca sędziów. Odniosłem wrażenie, że ci zbyt często surowo podchodzą do moich nawet drobnych fauli, podczas gdy to przeciwnik gra nie przepisowo, znacznie częściej puszczają grę dalej stosując przywilej korzyści. Na szczęście nie jest to reguła, czego nie można powiedzieć o pracy sędziów liniowych, którzy swym sokolim wzrokiem wyłapią za każdym razem nawet milimetrowego spalonego. Od czasu do czasu mogliby się pomylić, co z pewnością podniosłoby poziom emocji w trakcie meczu, jednak zdaję sobie sprawę, że z programistycznego punktu widzenia, to trudne zadanie do realizacji.
W kwestii trybów rozgrywki Pro Evolution Soccer 2017 nie ma żadnej rewolucji. W dalszym ciągu możemy rozegrać szybkie mecze przeciw komputerowi lub ze znajomymi, do dyspozycji mamy również Ligę Mistrzów, Ligę Europy, Superpuchar Europy, Copa Libertadores czy azjatycką Champions League. Kilka nowości pojawiło się jednak w trybach sieciowych.W myClub, czyli odpowiedniku FIFA Ultimate Team, w końcu nieco łatwiej znaleźć dobrego zawodnika na wybraną pozycję. Wszystko za sprawą nowego systemu skautów, których możemy teraz także kupować na aukcjach. Mając do dyspozycji trzech najlepszych skautów, specjalizujących się w wynajdywaniu piłkarzy na podstawie określonych kryteriów, znacząco zwiększamy swoje szanse na pozyskanie wartościowego zawodnika do naszego składu. Nowością jest również analiza przeciwnika, dzięki której przed meczem możemy poznać styl gry oponenta w ostatnich meczach przed rozegraniem kolejnego spotkania.
Zmiany pojawiły się także w lubianym przez wielu graczy trybie Master League, w którym w roli trenera nie tylko prowadzimy wybraną drużynę do kolejnych zwycięstw, ale także zarządzamy transferami. Teraz mamy więcej możliwości przy kolejnych roszadach w oknach transferowych, biorąc pod uwagę możliwość wysłania piłkarza na sześciomiesięczne wypożyczenie, a także większą skłonność zawodników do przystania na nasze warunki. Trzeba jednak działać z rozwagą, bowiem tym razem w Master League mamy osobny budżet transferowy.Konami znowu to zrobiło – wydało grę, która mimo wielu archaizmów, na wirtualnym boisku nie ma sobie równych. A przecież o rozgrywkę w grach piłkarskich chodzi, co nie? I na tym polu Pro Evolution Soccer 2017 ociera się o grę idealną. A dzięki możliwości szybkiej edycji i działalności sceny PES, o brakach licencji możemy szybko zapomnieć. Szkoda tylko, że poprawki muszą nanosić sami gracze, a nie producent.