Spadek formy - recenzja Jack Reacher: Nigdy nie wracaj

Jakub Zagalski
2016/10/24 12:00
2
0

Podtytuł nowego filmu z Tomem Cruisem jest o tyle niefortunny, że właśnie takie słowa padają z ust niejednego widza opuszczającego kino po seansie.

Spadek formy - recenzja Jack Reacher: Nigdy nie wracaj

Pamiętam, że film Jack Reacher: Jednym strzałem (2012) obejrzałem zupełnie przypadkiem, szukając luźnej rozrywki za pośrednictwem Netfliksa. Nie znając książkowego oryginału autorstwa Lee Childa (cykl o Jacku Reacherze liczy już sobie dwadzieścia tomów) i mając na uwadze zdolności Toma Cruise'a, liczyłem na niezobowiązujące, widowiskowe kino akcji – i to właśnie dostałem. Pierwsza część była dobrze zrealizowana, zabawna, a główny bohater przekonał mnie do siebie nietuzinkowym stylem bycia i talentem do zaskakiwania na każdym kroku.

Pierwszy Jack Reacher był dla mnie na tyle atrakcyjny, że nie wahałem się przed pójściem do kina na tegoroczny sequel: Jack Reacher: Nigdy nie wracaj. Niestety, przez ostatnie cztery lata z Reacherem zrobiło się coś niedobrego i podtytuł nowego filmu idealnie podsumował moje wrażenia.

Jack Reacher to w dalszym ciągu były wojskowy, prawdziwa żywa legenda, która krąży po kraju tropiąc nieuczciwych mundurowych. Bohater grany przez Toma Cruise'a świadomie unika pozostawiania jakichkolwiek śladów swojej obecności: nie używa kart kredytowych, podróżuje komunikacją miejską i nie ma stałego miejsca zamieszkania. Gość wyraźnie ceni sobie samotność i działanie na własnych zasadach, chociaż co jakiś czas daje się wciągnąć w grubszą aferę, która zaburza jego codzienną rutynę

GramTV przedstawia:

Podstawowym grzechem Jack Reacher: Nigdy nie wracaj jest scenariusz, który o wiele bardziej pasowałby do n-tego filmu z serii niż pierwszego sequela. Zamiast skupić się na standardowym rozwiązywaniu sprawy i oczyszczaniu z zarzutów, twórcy dorzucili istotny wątek osobisty, który miał widzom powiedzieć co nieco o przeszłości Reachera. Na planie pojawia się bowiem nastoletnia Samantha (Danika Yarosh), o której mówi się, że jest córką byłego majora. Wprowadzenie tej postaci nadaje historii wyraźnie inny charakter niż to, z czym mieliśmy do czynienia w pierwszej części. Zamiast powtórzyć sprawdzone i działające schematy (humor, akcja, zaskoczenie), scenarzyści poszli w kierunku, który zupełnie się tu nie sprawdził.

Mocne strony Reachera są w dalszym ciągu zauważalne, jednak nie bawią już tak jak przed czterema laty, gdy tego bohatera po prostu dało się lubić. Tegoroczny Reacher jest wyraźnie zmęczony, i chociaż nadal potrafi przywalić piąchą i one-linerem, to jednak atrakcyjność tego bohatera została gdzieś zatracona. Z jednej strony to wina samego Toma Cruise'a, który sprawia wrażenie, jakby ten cykl był dla niego złapaniem oddechu między kolejnymi częściami Mission: Impossible (nota bene, za rok premiera „szóstki”). Wina leży również po stronie drugiego planu, który niczym nie zachwyca i nie intryguje. Relacje z panią major Turner (Cobie Smulders) czy Samanthą były dla mnie po prostu obojętne, ot, kolejny element scenariusza, który miał to wszystko spinać w całość. Jeszcze gorzej wypadł nemezis Reachera, najemnik grany przez Patricka Heusingera (znany graczom Quantum Break z roli Liama Burke'a), którego szablonowość idealnie wpasowałaby się w epokę lat 80./90. Z całym szacunkiem do stylistyki ery VHS, w tym przypadku nie jest to komplement.

Jack Reacher: Nigdy nie wracaj był dla mnie sporym rozczarowaniem. Przed pójściem do kina liczyłem na powtórkę z rozrywki, jaką zapewnił mi film sprzed czterech lat, tymczasem przyszło mi obejrzeć produkcję, w której wszystkie najlepsze elementy „jedynki” musiały ustąpić miejsca nudnemu wątkowi obyczajowemu i nijakim postaciom. Dobrze zapowiadająca się seria z dającym się lubić bohaterem została bardzo szybko przystopowana i jeżeli twórcy chcą nadal podążać w tym samym kierunku, to nie wróżę świetlanej przyszłości potencjalnym sequelom. Krótko mówiąc, jeżeli nowa seria Toma Cruise'a (który zajął się jej produkcją) zaczęłaby się od Jack Reacher: Nigdy nie wracaj, to wolałbym, żeby Reacher faktycznie nigdy nie wracał na duży ekran. Po tym filmie będę podchodził z dużym dystansem do trzeciej części. Jeżeli takowa powstanie.

Komentarze
2
Sewycz
Gramowicz
25/10/2016 16:26

Niestety zgadzam sie z powyższym i dodam jedynie tyle, że nawet sceny akcji nie wyróżniają się niczym szczególnym.

Sewycz
Gramowicz
25/10/2016 16:26

Niestety zgadzam sie z powyższym i dodam jedynie tyle, że nawet sceny akcji nie wyróżniają się niczym szczególnym.