Dungeon Rushers zapowiadało się naprawdę ciekawie, ale w ogólnym rozrachunku okazało się nieprzemyślanym dungeon crawlerem. Przeczytajcie dlaczego.
Dungeon Rushers zapowiadało się naprawdę ciekawie, ale w ogólnym rozrachunku okazało się nieprzemyślanym dungeon crawlerem. Przeczytajcie dlaczego.
Zacznijmy może standardowo, czyli od fabuły, która nie jest co prawda najważniejsza, ale stanowi idealny pretekst do tego, by rozprawić się z hordami wrogów. Nasz bohater, Elian, dotychczas zajmował się... czyszczeniem toalet, ale pewnego dnia stwierdził, że ma dość codziennego życia i wspólnie z innymi grabieżcami lochów będzie eksplorował podziemia, walcząc tam z napotkanymi przeciwnikami. Dungeon Rushers nieskomplikowanymi założeniami scenariusza i humorystyczymi dialogami stara się parodiować innych przedstawicieli gatunku. Czasem wychodzi mu to nieźle, ale niekiedy ewidentnie widać, że autorzy nie mają pomysłu na rozmieszenie gracza, w efekcie czego popularny banan na twarzy zamienia się w uśmiech politowania.
Rozpoczynając eksplorację danego podziemia na ekranie pojawia się jeden kafelek z awatarem naszego bohatera i możliwość odkrycia kolejnych fragmentów lochu poprzez wciśnięcie strzałki w odpowiednim kierunku (wtedy przesuniemy się w wybrane miejsce) lub skorzystanie z umiejętności, która pozwala odkryć pobliski obszar bez poruszania się naszym protagonistą. Pierwsza opcja jest ryzykowna, zwłaszcza w późniejszych fazach rozgrywki, bo tuż za rogiem może czaić się dosłownie wszystko - np. błogosławieństwo dające nam tymczasową regenerację zdrowia, grupka trudnych przeciwników czy nawet klątwa sprawiająca, że członkowie naszej drużyny są bardziej podatni na obrażenia zadawane przez wrogów.
Zwiedzanie to jedno, ale nie da się ukryć, że kluczowym elementem rozgrywki w Dungeon Rushers jest walka. Twórcy proponują nam zabawę w systemie turowym i trzeba przyznać, że to rozwiązanie sprawdza się naprawdę dobrze, bo po pierwsze mamy sporo czasu na kombinowanie (opracowywanie właściwej taktyki stanowi klucz do sukcesu), a po drugie w dowolnym momencie możemy zatrzymać starcie i wrócić do niego później (idealne rozwiązanie, gdy bawimy się na smartfonie czy tablecie). Zabawa dostępnymi atakami czy umiejętnościami sprawia ogromną frajdę, ale niestety liczba posiadanych zdolności czy ciosów skutecznie zniechęca do eksperymentowania. I tutaj dochodzimy do sedna, czyli największej wady Dungeon Rushers.
Eksploracja jest bardzo przyjemna i satysfakcjonująca, podobnie jak walka, ale co z tego, skoro tempo rozwoju naszych bohaterów w Dungeon Rushers jest po prostu ślimacze. Kilka godzin zabawy, a my wciąż dysponujemy podstawowymi atakami i jesteśmy na czwartym levelu. Nawet jeśli zdobędziemy odpowiednią liczbę punktów doświadczenia i wskoczymy na kolejny poziom, niewiele się zmieni - ciężko tutaj o kreatywne podejście w zakresie rozwoju bohaterów; odblokowujemy zwykle to, co jest możliwe, nie mając wielkiego pola manewru.Niezbyt porywające tempo rozgrywki to nie jedyny zarzut pod adresem Dungeon Rushers. Zastrzeżenia budzi również system craftingu, który sprawia wrażenie kompletnie nieprzemyślanego. Tworzenie nowych rodzajów broni, elementów pancerza czy też przedmiotów modyfikujących statystyki postaci ciężko nazwać przyjemnym. Dysponujemy naprawdę ogromną liczbą materiałów, których nie możemy wykorzystać. W sklepie też niewiele da się kupić, więc pozyskane złoto okazuje się raczej zbędne jeśli nie liczyć faktu, że wydamy je na zakup eliksirów regenerujących energię życiową postaci.
Jeśli powyższe wady nie będą wam przeszkadzać, a walka - podobnie jak mnie - przypadnie do gustu, Dungeon Rushers zapewni wam ponad 20 godzin zabawy. Twórcy przygotowali dość rozbudowaną kampanię dla jednego gracza, która składa się z kolejnych misji - najpierw możemy je przejść w trybie standardowym, a potem heroicznym, gdzie przeciwnicy stają się nieco mocniejsi. Dodatkowo warto zająć się wypełnianiem wyzwań, jakie czekają na nas w poszczególnych etapach, by zyskać dodatkowe przedmioty i sprawdzić, czy zdołamy ukończyć zadanie bez utraty żadnego członka drużyny, czy też wykorzystywania mikstur leczących. To nie wszystko, bo gra oferuje także możliwość tworzenia własnych lochów za pomocą intuicyjnego edytora i dzielenia się nimi z innymi graczami.Dungeon Rushers naprawdę może się podobać ze względu na grafikę. Nie uświadczymy tu ciężkiego klimatu znanego z Darkest Dungeon, ale nacieszymy oczy komiksową oprawą wizualną, której bohaterowie wzbudzają sympatię u graczy. Zwłaszcza, że poza typowymi postaciami, takimi jak rycerz z wielkim młotem czy też łucznik w lekkiej zbroi, na ekranie pojawią się również mniej typowi bohaterowie - np. grajek, który za pomocą własnej gitary potrafi chwilowo zwiększyć obronę innych członków drużyny bądź uśpić czujność wrogów.
Wspomniałem już, że Dungeon Rushers ukazało się na PC w zeszłym roku, a w lutym pojawiło się na mobilkach. Oba wydania są identyczne, a poza tym odnoszę wrażenie, że rozgrywka dużo lepiej sprawdzi się podczas krótkich sesji na smartfonie czy tablecie niż na dużym ekranie naszego monitora w domowym zaciszu. Musicie jednak pamiętać, że gra nie wykorzystuje modelu biznesowego free-to-play i jest dostępna w cenie 21,99 złotych. Dla niektórych to lepsza opcja, gdyż zapłacą raz i nie będą musieli użerać się z mikropłatnościami.Nie jestem przekonany, czy Dungeon Rushers to gra godna polecenia. Z jednej strony walka jest naprawdę ciekawa i zachęca do taktycznego podejścia, ale z drugiej twórcy podjęli wiele złych decyzji w trakcie projektowania rozgrywki, dlatego też na dłuższą metę zabawa okazuje się niezbyt angażująca. Poza tym należy zaznaczyć, że na rynku znajdziemy wiele innych, lepiej wykonanych tytułów, oferujących podobne założenia i dużo większą frajdę (jak chociażby mroczne i znacznie trudniejsze Darkest Dungeon, o którym już wspomniałem).
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!