Recenzja Mięsa, filmu pięknie niepokojącego

Kamil Ostrowski
2017/09/23 13:00
0
0

Spodziewałem głupawego gore i scen rodem z filmów drugiej kategorii, a dostałem świetny, niepokojący thriller z niejasnym morałem dla naprawdę sfiksowanych nastolatków.

Recenzja Mięsa, filmu pięknie niepokojącego

Nie dajcie się zwieść hasłom reklamowym. Francusko-belgijskie Mięso nie jest żadnym horrorem, a już tym bardziej nie daje się klasyfikować jako dzieło z gatunku „gore” (ewentualnie można powiedzieć o pewnym flircie). To dziwaczna, psychologiczno-erotyczna jazda po bandzie, aczkolwiek daleka od straszenia. Zdeformowany, upiorny film dla nastolatków, poruszający parę ważnych tematów, od potęgi presji otoczenia, przez młodzieńczy bunt, tłumienie seksualności i granice, jakie wyznacza nam otoczenie. A to wszystko pod przykrywką historii rodem z filmów klasy „C”... Albo i jeszcze niższej.

Na pozór to nie może być poważne. Dziewczyna rozpoczynająca studia weterynaryjne zostaje zmuszona do zjedzenia surowego mięsa, przez co stopniowo zamienia się w kanibala. Przyznacie, że po przeczytaniu tego opisu parsknęliście, albo przynajmniej uśmiechnęliście się z politowaniem. Twórczyni filmu udało się jednak dzięki świetnemu wykonaniu i naprawdę zręcznemu podejściu, nadać całości sensownego kształtu.

Julia Ducournau, reżyserka i autorka scenariusza, kupiła mnie nienachalnym budowaniem nastroju. Szaro-bure prosektorium i rozkrajane na stołach sekcyjnych zwierzęta to pozornie normalny widok. Bądź co bądź główna bohaterka studiuje weterynarię. Niemniej… mechaniczny i beznamiętny sposób w jaki młodzi adepci sztuki leczenia operują skalpelami, widok rozwartej powłoki ze skóry, tłuszczu i mięsa w połączeniu z upiornym, milczącym realizmem potrafi zaniepokoić. Podobnie jak pełne niekontrolowanej pasji spojrzenia uczestników studenckich imprez. Brak kontroli i otwarte zadawanie pytań będących zakazanymi, tym potrafi zmrozić francuska reżyserka.

Mięso to film o przekraczaniu granic. O sprzeciwie wobec szufladkowania. Reżyserka wzięła na warsztat jedno z najpoważniejszych tabu, oczywiście chodzi o kanibalizm, aby poprzez przesadę dotrzeć ze swoim przekazem. Przesunąć granicę, żeby widz patrząc wstecz, na inne działania bohaterów mógł powiedzieć „aha, no to chyba nie ma co rozbijać kopii o takie pierdoły”. W gruncie rzeczy to genialne. Dlatego dla mnie w Mięsie ważniejsze od kanibalizmu były pozostałe wątki. Nieoczywista miłość. Nieoczywisty bunt. Nieoczywiste odkrywanie siebie, po oderwaniu się od matczynej pępowiny.

GramTV przedstawia:

Film nie mógłby się udać, gdyby nie świetne kreacje młodych aktorek i aktorów. Młodziutka Garance Marillier poradziła sobie genialnie grając główną bohaterkę Justine, która jest postacią wewnętrznie sprzeczną do granic możliwości. Trochę irytująca, ale przyzwoita była Ella Rumpf w roli jej siostry Alexii, natomiast równie wysoki poziom co Marillier zaprezentował Rabah Oufella jako Adrien (kolejna postać skomplikowana, nieoczywista i trudna do zagrania).

Skrytykować muszę Mięso za końcówkę. Scenarzystka w ostatniej scenie zupełnie niepotrzebnie próbuje dołożyć do subtelnej historię kolejną warstwę, starając się po raz ostatni zaskoczyć i zszokować widza. Zupełnie niepotrzebne próbowano zracjonalizować wydarzenia których byliśmy świadkami i to już po tym, kiedy przystaliśmy z reżyserką na to, żeby Mięsa nie traktować dosłownie. Wystarczyłoby film zamknąć o pół minuty wcześniej, a nie miałbym się do czego przyczepić. Aha, obraz po otwarciu trochę razi logicznymi dziurami w fabule i niespójnością wydarzeń, których jesteśmy świadkami przez pierwsze pół godziny. Podejrzewam jednak, że dosyć szybko złapiecie rytm i konwencję. Mięso staje się strawne dopiero gdy widz zgodzi się na pewne kompromisy.

Nie sądzę, żebyście mieli na filmie zemdleć (czym straszą nagłówki wiadomości dotyczących dzieła Ducournau), aczkolwiek z pewnością obraz ten może Was nieco zszokować. To film niezbyt łatwy, głównie z uwagi na tematykę, ale piekielnie inteligentny i trzymający w napięciu. Subtelnie opowiedziana historia, sprzecznie wewnętrznie charaktery, świetna estetyka utrzymana w tonie dziwacznego, wypaczonego realizmu i doskonałe aktorstwo sprawiły, że pozornie głupawa koncepcja stała się przyczynkiem dla przedstawienia naprawdę znakomitej historii. Jeżeli tylko przymkniecie oko na końcówkę, to okaże się że historia wegetarianki, która stała się kanibalem, to najmądrzejszy film roku.

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!