The First Tree to krótka, lecz zapadająca w pamięć przygoda, która momentami przypomina inne „symulatory chodzenia”.
The First Tree to krótka, lecz zapadająca w pamięć przygoda, która momentami przypomina inne „symulatory chodzenia”.
Znacie to uczucie, kiedy po świetnej książce długo nie możecie sięgnąć po kolejną, bo poprzednia lektura skłoniła was do refleksji i – kolokwialnie rzecz ujmując – chodziła za wami przez kilka dni? Tego rodzaju doświadczenie zapewnia właśnie The First Tree, niezależna gra autorstwa Davida Wehle’a, która nie jest może idealna pod względem technicznym, ale jej siła tkwi w opowieści. Pozornie zwykła historia potrafi wzbudzić u odbiorcy skrajne emocje i sprawić, że osoba siedząca przed monitorem zatrzyma się na chwilę, by pomyśleć nad sensem życia (i śmierci).
Jak można zauważyć na dołączonych zrzutach ekranowych w The First Tree kierujemy postacią lisicy, ale jeśli chodzi o grywalne postacie, to autor zaserwował nam pewnego rodzaju niespodziankę pod koniec rozgrywki. I nie mam tu na myśli faktu, że wraz z upływem czasu sympatyczna, czworonożna bohaterka zaczyna odczuwać zmęczenie długą wędrówką (nie porusza się już tak żwawo jak na początku; biega z opuszczonym łebkiem, jest zrezygnowana). Historia toczy się niejako dwutorowo. Na początku myślimy, że The First Tree opowiadać będzie jedynie o lisicy szukającej młodych, ale szybko okazuje się, że fabuła została ukazana w formie rozmowy chłopaka z dziewczyną. Warto wspomnieć, że autor nie boi się podejmowania trudnych tematów (np. rozważań o stracie bliskiej osoby).
Pod względem oprawy wizualnej The First Tree nie robi dobrego pierwszego wrażenia. Lokacja, w której rozpoczyna się akcja, wygląda na niedokończoną. Trójwymiarowe modele skał wykonano bardzo ogólnie, są niedopracowane. Na tyle, że musiałem sprawdzić, czy aby na pewno ustawiłem najwyższe detale graficzne, bo gra wyglądała po prostu brzydko. Potem jednak, kiedy udało mi się odblokować następne poziomy, okazało się, że jest znacznie lepiej. To nadal nie była produkcja z najwyższej półki (mocno odstaje od Podróży), ale w końcu zaoferowała dużo bardziej klimatyczne widoki. Odpowiedni nastrój buduje umiejętna gra światła i cienia. Na uwagę zasługuje także delikatna, klimatyczna muzyka.
The First Tree zostało skonstruowane tak, by gracz przeżywał historię (ten aspekt udało się zrealizować znakomicie) i nie męczył się z trudnymi zagadkami. Mimo wszystko łamigłówki są tutaj obecne, a oprócz nich przygotowano także nieskomplikowane etapy zręcznościowe. Musimy na przykład skakać po skałach w odpowiedniej kolejności i zbierać przedmioty, dzięki którym odblokujemy możliwość skakania na obiekty otoczenia znajdujące się dużo wyżej. W toku rozgrywki znajdujemy także przedmioty. Kluczowe dla historii zaznaczono słupami światła widocznymi z daleka, natomiast o pozostałe można się wręcz potknąć, bo leżą porozrzucane na mapie. Nie są one jednak interaktywne, a szkoda, bo zabrakło mi tu większej liczby rzeczy do kolekcjonowania.
W trakcie zabawy nie musimy się również martwić, że nie znajdziemy dalszej ścieżki, bo eksplorując wirtualny świat zbieramy gwiazdki, a ich blask prowadzi nas przez kolejne miejscówki (trochę tak, jak w Podróży, gdzie kierowaliśmy się w stronę góry). Odniosłem również wrażenie, że lokacje w The First Tree pojawiają się w bardzo przemyślanej kolejności. Autor chciał zobrazować dzień, wieczór, noc i poranek (niewykluczone, że chodziło mu o zapadanie na depresję i kolejne etapy walki z chorobą).
The First Tree to stosunkowo krótka gra, bo jej ukończenie zajmuje od dwóch do maksymalnie trzech godzin. Ale to dobrze. Gdyby wydłużyć ten czas, otrzymalibyśmy niepotrzebnie rozwleczoną i nudną przygodę, a tak napisy końcowe pojawiają w idealnym momencie. Z drugiej jednak strony po przejściu miałem pewien niedosyt. Gra pozostawiła po sobie niedopowiedzenia i wiele pytań, na które chciałbym uzyskać odpowiedź.
Podsumowując, warto zagrać w The First Tree. To gra, która zostaje w głowie na długo, pozwalając zastanowić się nad tym, co w życiu najważniejsze. Można ją odebrać jako kolejnego „indyczka” o przygodach lisicy, ale tak naprawdę byłoby to dla niej krzywdzące. Lepiej skupić się na historii i wyciągnąć z niej tyle, ile tylko się da, mając na uwagę zaangażowanie autora w przygotowanie scenariusza. Udana jest jednak nie tylko historia, ale i rozgrywka. Nieskomplikowana, satysfakcjonująca i na tyle zróżnicowana mechanika sprawia, że ciężko oderwać się od ekranu.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!