Jeżeli szukacie politycznych emocji w stylu House of Cards, to nie szukacie dalej. Anton Rayne zaczyna swoją pierwszą kadencję.
Jeżeli szukacie politycznych emocji w stylu House of Cards, to nie szukacie dalej. Anton Rayne zaczyna swoją pierwszą kadencję.
Berlińskie niezależne studio Torpor Games wzięło sobie na warsztat polityczne intrygi na najwyższym poziomie. Deweloper stworzył grę pozornie bardzo prostą, a w rzeczywistości bardzo skomplikowaną, wielowątkową i złożoną. Jeżeli kochacie politykę, albo chociaż jesteście w stanie zrozumieć jaką ekscytację potrafią wywołać słowa wielkich mężów stanu, jaką wagę mają gesty, układy i alianse zarówno wewnątrz kraju, jak i na arenie międzynarodowej, to czeka na Was prawdziwa uczta.
Suzerain to gra będąca w założeniach niemalże visual novel. Niemalże, bo więcej tutaj novel, niż visual. Podczas zabawy przedzierać będziemy się przez prawdziwe ściany tekstu, a wszelka rozgrywka sprowadza się do wyboru odpowiednich linii dialogowych - w paru zaledwie wypadkach wygląda to nieco inaczej i np. wybieramy możliwe opcje z listy czy przesuwamy suwaki po jednej z kilku opcji “intensywności” dalej polityki, jaką chcemy wprowadzić. Możemy przejrzeć dane dotyczące naszego państwa, chociaż informacje zawarte w poszczególnych oknach często są jedynie orientacyjne. Trudno wskazać tutaj mechanizmy rozgrywki sensu stricte, poza wspomnianymi dialogami.
Zabawę zaczynamy od swego rodzaju wprowadzenia, w ramach którego uczestniczymy w pisaniu biografii naszego protagonisty - Antona Rayne’a. Wybierając spośród kilku opcji możemy zdecydować o tym jakie decyzje podejmował przyszły prezydent w najbardziej znaczących dla jego życia momentach. Tło dla naszej prezydentury będzie miało pewne znaczenie, co znajdzie swój wymiar między innymi w rozmowach z różnymi kluczowymi postaciami. Nasz Anton Rayne może być więc socjalistą wywodzącym się z klasy robotniczej, ale też eliciarskim konserwatystą. Będzie to miało wpływ, ale nie wiąże naszych rąk. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wprowadzać komunizm, wywodząc się z arystokracji, ani żeby być skrajnym wolnorynkowcem i darwinistą społecznym, wcześniej będąc częścią czerwonej młodzieżówki.
Suzerain to właściwie niesamowicie złożona interaktywna książka. Nie wiem czy pamiętacie jeszcze tego rodzaju dzieła - wybrane rozdziały czy segmenty kończyły się otwartym pytaniem, jakie autor zadawał czytelnikowi. W zależności od wybranej przez nas ścieżki kierowano jak na stronę X, Y czy Z, stamtąd akcja toczyła się dalej, a nasze wybory pozostawały z nami i wpływały na to, jak potoczy się fabuła. Oczywiście Suzerain jest wielokrotnie bardziej skomplikowany. Rzadko kiedy miałem wrażenie, że twórcy gry idą na skróty, a decyzje mają znaczenie jedynie pozorne. Na pewno było to możliwe dzięki temu, że ilość prawdziwe “rozgrywkowych” elementów ograniczona jest do absolutnego minimum, a świat przedstawiony prezentowany jest niemalże wyłącznie przez słowo pisane.
Naszą ojczyzną, państwem którego będziemy prezydentem, jest fikcyjny Sordland ze stolicą w Holsordzie. Mniej więcej połowę granic stanowi granica morska, lecz w pozostałej części jesteśmy otoczeni wianuszkiem sąsiadów - czterema niezależnymi narodami - część z nich będzie łatwo podporządkować swoim planom, ale inne stanowią regionalne potęgi z którymi musimy się liczyć. Poza nimi w polityce zagranicznej musimy brać też pod uwagę fakt, że na horyzoncie, poza widoczną mapą funkcjonują również dwa supermocarstwa - jedno charakterze sticte kapitalistycznym, a drugie komunistycznym. Nietrudno się domyślić, że reprezentują one Stany Zjednoczone i Związek Radziecki w okresie zimnowojennym. Mają one kluczowe znaczenie dla naszej przyszłości.
Chociaż gra jest niczym innym, jak interaktywną powieścią, okraszoną widokiem z mapy, okazjonalnymi statystykami czy ikonkami, oraz niezłą muzyką, tak momentami dawałem się ponieść emocjom i czułem, że “akcja” przyspiesza i dawałem się ponieść chwili. Uczucie to porównałbym do tego które ogarnia czytelnika przedzierającego się przez ostatnie rozdziały naprawdę porywającej książki. Miejcie jednak na względzie, że Suzerain to zasadniczo gra… dosyć nudna. Do opisanych powyżej momentów trzeba się “dogrzebać” poprzez parę dobrych godzin żmudnego czytania ścian tekstów i wsiąkania w klimat. Jestem przekonany, że większość graczy, zwłaszcza gdyby sięgali po ten tytuł nieświadomie, odbiłoby się od wysokiego progu wejścia jak od żelbetonowej ściany okalanej dodatkowo polem siłowym rodem z filmów science-fiction.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!