Jeśli szukacie city-buildera z prawdziwego zdarzenia, to trafiliście pod zły adres. Bulwark: Falconeer Chronicles to gra, która spodoba się natomiast fanom Townscapera.
O co tu w zasadzie chodzi?
Bulwark: Falconeer Chronicles to gra strategiczna, którą - jak się niebawem przekonacie - trudno jednoznacznie sklasyfikować. Warto natomiast zaznaczyć na wstępie, że mamy tutaj do czynienia z drugą - po The Falconeer z 2020 roku - częścią trylogii autorstwa Tomasa Sali, który ponownie zabiera nas do fantastycznej krainy Ursus. Tym razem jednak otrzymujemy zgoła odmienną, znacznie bardziej relaksacyjną, a przy tym uproszczoną niemalże do granic możliwości rozgrywkę, która potrafi zarówno nie tylko odprężyć, ale również niekiedy zirytować.
Choć początkowo może wydawać się, że w Bulwark: Falconeer Chronicles mamy wyznaczony cel, tak naprawdę całość została skonstruowana w taki sposób, byśmy budowali… dla samego budowania. Nie ma tu w zasadzie niemalże wszystkiego, co powinno znaleźć się w klasycznym city-builderze. Kiedy jednak spojrzymy na dołączone zrzuty ekranowe ewidentnie widać na nich, że w Bulwark: Falconeer Chronicles budujemy naprawdę ogromne i zaawansowane osady. Jasne, tak w istocie jest, tyle tylko że nie wybieramy budynków z listy dostępnych konstrukcji, surowce pozyskują się automatycznie, a walka została ograniczona do minimum (przynajmniej jeśli chodzi o zaangażowanie gracza w trakcie starcia), więc…
Co my tu w zasadzie robimy?
Zaznaczamy budynki, stawiamy fundamenty, tworzymy wieże i przypisujemy do nich dowódców, ulepszamy konstrukcje prawym przyciskiem myszy, wyznaczamy szlaki oceaniczne, a także latamy sterowcem, spotykamy przedstawicieli innych frakcji, sukcesywnie powiększając wpływy. Tylko tyle i aż tyle. Pozwala to nam początkowo na odblokowanie nowych zasobów. Widzimy ponadto jak z czasem, w wyniku naszych działań, pracownicy żwawiej wykonują powierzone im zadania, a cała metropolia wraz z osiąganymi postępami w rozgrywce rośnie w siłę. Miło się na to patrzy, choć samo zrozumienie zasad gry wymaga sporego zaangażowania.
Domyśl się...
Bulwark: Falconeer Chronicles nie oferuje rozbudowanego samouczka. Owszem, tutorial w grze jest dostępny, ale wyjaśnia on jedynie absolutne podstawy, natomiast szczegółowe informacje znajdziemy w menu gry (przypomina to trochę zapoznanie się z instrukcją gry planszowej). Jeśli tego nie zrobimy, może okazać się, że będziemy musieli domyślać się, jak działają niektóre rozwiązania. Już na początku trudno zorientować się, dlaczego żelazo nie jest dostarczane do naszej bazy, a co za tym idzie, nie możemy ulepszyć posterunku. Na szczęście jednak później wydobywanie (oczywiście w trybie automatycznym, bo choć klikamy tu sporo, to i tak nie tyle, co w innych strategiach tego typu) czy to wspomnianego surowca, czy też pozostałych, takich jak kamień i drewno, nie sprawia większych problemów.
GramTV przedstawia:
Z jednej strony Bulwark: Falconeer Chronicles może naprawdę sprawiać frajdę w krótszych sesjach, z drugiej natomiast przydałoby się tutaj coś, co zatrzymałoby mnie przed ekranem na dłużej. Co prawda można rozgrywać dostępne scenariusze na predefiniowanych zasadach lub też samemu określić niektóre parametry związane choćby z najazdami wrogich jednostek, możliwością wyczerpania niektórych zasobów bądź też wybrać miejsce początkowe, zwiększając lub zmniejszając poziom wyzwania, i tak brakuje tu większego celu. Jeśli nie chcemy z kolei się niczym przejmować, to istnieje tu także tryb swobodny bez żadnych ograniczeń.
Jak to wygląda!
Jako że Bulwark: Falconeer Chronicles kładzie nacisk na radość z budowania, a więc ma odprężać, nie mogło tu się obyć bez odpowiedniej atmosfery. Ta w grze istotnie panuje, bowiem produkcja oferuje naprawdę klimatyczną, trójwymiarową grafikę. Najzwyczajniej w świecie przyjemnie patrzy się na to, jak rozwijają się nasze konstrukcje, jak pracują robotnicy, skrupulatnie rozbudowując budynki czy też w momencie wydobywania zasobów.
Podsumowanie
Bulwark: Falconeer Chronicles to gra naprawdę przemyślana, ale nie do końca odpowiednio zrealizowana. Jestem w stanie zrozumieć, co chciał osiągnąć jej twórca, niemniej produkcja wymaga przede wszystkim lepszego, bardziej treściwego samouczka, a także kilku poprawek w zakresie sterowania i pracy kamery. Manipulowanie wspomnianym już sterowcem bywa niekiedy problematyczne, więc zamiast czerpać radość z odkrywania kolejnych fragmentów mapy po prostu irytujemy się na myśl, że znów musimy opuszczać naszą bazę. Tak czy inaczej myślę, że jeśli przywołany na samym początku Townscaper przypadł wam do gustu, możecie dać szansę Bulwarkowi, mając na uwadze wady gry, o których napisałem powyżej.
6,0
Ciekawy pomysł, ale trochę gorsza niż można by się spodziewać realizacja. Szkoda, bo wydawało się, że Bulwark: Falconeer Chronicles będzie dużo lepszym indyczkiem
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!