Pełna kontrastu, wypełniona humorem i niepokojąca - taka jest gra Cult of the Lamb. Musicie w nią zagrać!
Cult of the Lamb to gra dla każdego
Czy w takim razie Cult of the Lamb jest grą, w której trzeba mieć oczy dookoła głowy, żeby zadbać o wszystko? I tak, i nie. Przede wszystkim dlatego, że twórcy oddali do naszej dyspozycji aż cztery poziomy trudności do wyboru: easy, medium, hard i extra hard. Możemy więc postawić przed sobą nie lada wyzwanie, grając na najwyższym lub też wybrać najniższy, by gra okazała się praktycznie samograjem. Być może to drugie rozwiązanie przypadnie do gustu osobom, dla których zręcznościowa walka w podziemiach będzie zbyt dynamiczna. Sam grałem na średnim i było idealnie - nie za łatwo i nie za trudno, czasem brakowało surowców, więc nie dało się wszystkich nakarmić i ktoś umarł, trzeba było powtarzać niektóre starcia z bossami, itp. Niemniej wciąż czułem, że wyzwanie jest w moim zasięgu i dam sobie radę z ukończeniem całości.
Ile czasu potrzeba na przejście?
Cult of the Lamb to gra na kilkanaście godzin. W istocie czas zabawy uzależniony jest od tego, czy będziemy (nie)potrzebnie wydłużać kampanię, a to odwiedzając pobliskie lokacje, wykonywać dodatkowe zadania, łowić ryby, dekorować swoją osadę, czy też skupimy się na najważniejszym, a więc zaspokajaniu potrzeb podopiecznych oraz walce. Ci, którzy pokonają wrogów szybciej, rzecz jasna dotrą do napisów końcowych w krótszym czasie. Mimo wszystko trzeba wspomnieć o tym, że po kilku godzinach zabawy da się zauważyć, że Cult of the Lamb posiada całkiem przyjemną pętlę rozgrywki. Nie wprowadza ona jednak monotonii, bo tu ciągle jest coś do roboty: odblokowujemy nowe zdolności, testujemy kolejne rodzaje broni, zmagamy się z problemami mieszkańców, i tak dalej, i tak dalej.
Osobny akapit w Cult of the Lamb należy się oczywiście fenomenalnej oprawie wizualnej. To, co w tym aspekcie zaproponowało nam Massive Monster zasługuje na najwyższe słowa uznania. Choć mamy tutaj kogoś w rodzaju diabła, pentagramy, rytualne zabójstwa i szeroko pojętą tematykę kultu, to do tego kierujemy przesympatycznym (no chyba, że się wkurzy, to nie) barankiem, który staje na czele sekty składającej się z krówek, jeżyków, koników, królików i nie tylko. W efekcie momentami miałem niezłą “kołomyję” w głowie, bo - jak już napisałem wcześniej - nic tu ze sobą nie współgra, a mimo wszystko całościowo gra wypada po prostu świetnie.
GramTV przedstawia:
Cult of the Lamb posiada adekwatną do tematyki i tego, co dzieje się na ekranie, niezwykle klimatyczną ścieżkę dźwiękową. Znajdziecie ją bez problemu na YouTube, koniecznie posłuchajcie.
W ramach formalności dodam, że Cult of the Lamb testowałem na na komputerze Actiny wyposażonym w procesor AMD Ryzen 9 5900X, kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX 3080 10 GB i 16 GB RAM na monitorze FullHD oferującym odświeżanie na poziomie 144Hz. Przy tak zaawansowanej konfiguracji nie mogło być inaczej - recenzowana produkcja działała w najwyższych ustawieniach graficznych w grubo ponad 100, a czasem nawet 200 klatkach na sekundę. Istnieje jednak możliwość zablokowania framerate’u na poziomie 30 lub 60 FPS-ów.
Najlepsza gra (niezależna) tego roku!
Podsumowując, miałem nadzieję że Cult of the Lamb okaże się dobrą grą. Otrzymałem jednak najlepszego “indyka” nie tylko tego roku, ale być może i ostatnich lat. Produkcję ze wszech miar wciągają i wypełnioną ciekawą treścią. Może nie unikatową pod względem mechanik rozgrywki, bo w tym aspekcie gra nie wprowadza rewolucji - wszystko, co oferuje, widzieliśmy chociażby w Animal Crossing, Stardew Valley czy The Binding of Isaac. Nigdy jednak nie mieliśmy do czynienia z tak udaną kompilacją cudzych pomysłów.
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.