Są takie gry, które nie muszą być genialne, żeby się je pokochało. Takie właśnie jest Black Skylands, przy czym gra dopiero co wylądowała we wczesnym dostępie.
Są takie gry, które nie muszą być genialne, żeby się je pokochało. Takie właśnie jest Black Skylands, przy czym gra dopiero co wylądowała we wczesnym dostępie.
Założone w 2019 roku moskiewskie studio Hungry Couch Games postanowiło rozpocząć swoją działalność od stworzenia tytułu lekkiego i przyjemnego, wizualnie przywodzącego na myśl gry z epoki 16-bitowców, o względnie nieskomplikowanej mechanice i oryginalnej, ale pobieżnie opisanej historii świata. Im dłużej jednak spędzałem czasu z Black Skylands, tym bardziej doceniałem złożoność tej produkcji. Na przyjemność z obcowania z tym tytułem składa się szereg doskonale dopasowanych elementów, a kolejne godziny płyną zupełnie niepostrzeżenie, podczas gdy gracz wsiąka, pragnąc wykonać jeszcze jedno zadanie, zdobyć jeszcze jedno ulepszenie, czy zabić jeszcze paru przeciwników.
Black Skylands przybliża nam historię fikcyjnego świata w którym ludzkość żyje na zawieszonych w powietrzu statkach, platformach i latających wyspach. Przypomina to odrobinę rzeczywistość z filmu Wodny Świat z Kevinem Costnerem, z tą różnicą, że ludzie nie żyją na wodzie, ale w powietrzu. Niesprecyzowany kataklizm sprawił, że w powietrzu swobodnie unoszą się rozmaite części krajobrazu - kawałki skał czy spore połacie lądu. Na początku gry dowiadujemy się też, że znanej nam części świata grożą niebezpieczne stworzenia tworzące Rój, przez długie lata ukryty w enigmatycznej “burzy”. Niestety, stworzenia z Roju zaczynają pojawiać się na terenach zamieszkałych. Do tego dochodzi wojna frakcji, piraci i parę innych niebezpieczeństw. Gotowi na to, żeby uratować świat?
Jeżeli tak, to wskakujcie na pokład naszego latającego statku i zaczynamy eksplorację! Mamy silnik, który poniesie nas gdzie tylko sobie wymarzymy, pokład po którym możemy się poruszać, ładownię do której wsadzimy zdobyczne zasoby czy przedmioty, a także dwa działka, z których będziemy prowadzić ogień do wrogich okrętów czy jednostek. Kiedy już dolecimy do danej wyspy, możemy ją przejąć pokonując wszystkich wrogów się na niej znajdujących. W ten sposób wzmocnimy naszą frakcję, co pozwoli nam na odblokowywanie ulepszeń i w ten sposób wpłynie na nasze szanse na przeżycie.
Bardzo przydatną częścią naszego wyposażenia okazuje się być hak, który pozwoli nam pokonać odległości pomiędzy rozpadlinami czy dokonać abordażu, względnie wrócić na nasz okręt. Przyda się także, kiedy omsknie nam się noga i zaczniemy spadać w nieskończoną otchłań, bo przecież stały ląd jest w świecie Black Skylands pojęciem bardzo względnym. Grę obserwujemy z widoku z lotu ptaka, a sama eksploracja i walka przypomina mieszaninę mechaniki znanej z Zeldy z produkcjami w stylu bullet-hell, takimi jak Enter the Gungeon (nasza recenzja tutaj). Robimy więc przewroty, celujemy w biegu, uderzamy z bliska i z daleka, zmieniamy bronie i tak dalej. Akcji nie brakuje.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!