Sherlock Holmes: Chapter One - recenzja. Poznajcie młodego Szerlusia

Adam "Harpen" Berlik
2021/11/23 10:15
0
0

Świetna gra dla osób, które niekoniecznie są fanami słynnego detektywa. Ot, taki paradoks.

Chapter One? Również dla mnie

Zwykle nie piszę recenzji gier studiów, z którymi wcześniej nie miałem do czynienia, dlatego też wszystko, co zobaczyłem w Sherlock Holmes: Chapter One było dla mnie świeże. Wiem jednak, że Frogwares od jakiegoś czasu wprowadza do swoich gier podobne rozwiązania w mechanice rozgrywki, więc osoby mające doświadczenie z twórczością ukraińskiej ekipy doskonale wiedzieli, czego spodziewać się po recenzowanym tytule. Sądzę, że od oceny końcowej mogą oni odjąć jedno oczko, natomiast pozostali niech dodadzą sobie punkcik do ostatecznej noty, bo koniec końców Sherlock Holmes: Chapter One to tytuł, który z pewnością warto polecić zarówno jednym, jak i drugim.

Sherlock Holmes: Chapter One - recenzja. Poznajcie młodego Szerlusia

To miała być zwykła wizyta...

Dziesięć lat po śmierci matki Sherlock Holmes powraca na Cordonę, czyli umiejscowioną na Morzu Śródziemnym wyspę będącą miejscem akcji Chapter One. Nie mówimy tu jednak o słynnym detektywie, ale 21-letnim mężczyźnie, który udaje się na grób swojej rodzicielki. Nie jest jednak sam, bo towarzyszy mu jego najlepszy przyjaciel, Jon, ale nie mylcie go z Johnem Watsonem, późniejszym kompanem ikonicznego detektywa. Mimo wszystko jest to jednak ciekawa postać, która niekiedy pomaga, choć częściej irytuje swoim zachowaniem. Jeśli zastanawiacie się, jak to się dzieje, że wchodząc do jakiegoś pomieszczenia Jon już tam na nas czeka, to cóż - dowiecie się tego podczas rozgrywki.

Gdyby to była zwykła historia, Sherlock pewnie po nocy spędzonej w hotelu wróciłby do swoich obowiązków. To jednak gra, w której szybko okazuje się, że śmierć matki to… zagadka do rozwiązania. Nie chcąc zdradzać szczegółów powiem jednak, że w początkowych etapach zabawy trafiamy na komisariat, gdzie możemy zapoznać się z policyjnym archiwum. Okazuje się, że - delikatnie rzecz ujmując - nie znaleźliśmy w nim zbyt wielu cennych informacji, co oczywiście sprawiło, że Holmes nie mógł tego tak zostawić, w konsekwencji czego rozpoczęliśmy dalszą wędrówkę po Cordonie.

GramTV przedstawia:

To miała być zwykła wizyta..., Sherlock Holmes: Chapter One - recenzja. Poznajcie młodego Szerlusia

Otwarty świat, którego nie znacie

Skoro już mowa o eksploracji, to niesamowicie spodobało mi się to, że mimo otwartego świata w Sherlock Holmes: Chapter One nie chodzimy od znacznika do znacznika. A przynajmniej nie tak, jak we współcześnie wydawanych, wysokobudżetowych grach AAA (Frogwares przypomina, że ich dzieło takową nie jest). Owszem, mamy tu znaczniki i mamy też mapę, ale pozwólcie, że przytoczę taki przykład. Otóż w jednej z rozmów dowiadujemy się, że musimy udać się do sklepu, który znajduje się na skrzyżowaniu ulic. NPC podaje nam ich nazwy, ale sami musimy znaleźć je na mapie i umieścić znacznik. Dopiero teraz, za pomocą kompasu umieszczonego na górze ekranu, możemy za nim podążać. Fajne? Jak najbardziej. Poza tym w trakcie takiej wędrówki spotkamy inne postacie niezależne i odkryjemy niekiedy ciekawe sekrety, jakie skrywa Cordona.

Czego Szerluś się nie nauczy, tego Sherlock nie będzie umiał

Sherlock Holmes w Chapter One jest postacią, która musi wielokrotnie udowadniać swoje niebanalne umiejętności rozwiązywania spraw, tak błahych (znalezienie właściciela pewnego przedmiotu w hotelu, co zresztą pełni funkcję samouczka), jak i poważnych (sporządzenie rysopisu złodzieja, chociaż w tym przypadku również gra wyjaśnia nam, jak działa system przebrań). Jest to o tyle istotny element, że w podręcznym menu Frogwares poświęciło mu całą zakładkę. I zapomnijcie o wybieraniu całych przebrań - osobno trzeba dopasować kapelusz, okulary, a także resztę garderoby. Jednocześnie czasem należy się, tak jakby, ucharakteryzować, bo nie zawsze możemy być młodzieńcem z idealnie gładkimi policzkami bez jakichkolwiek szram czy innych “dodatków”. Swoją drogą przebrania to mechanika, której obecność mocno mnie zaskoczyła, bo już na początku, gdy trafiłem na komisariat policji, niektórzy znajdujący się tam ludzie nie chcieli w ogóle ze mną rozmawiać. Dopiero kiedy zrobiłem wszystko, aby nie wyglądać jak młody bogacz, postanowili udzielić mi cennych wskazówek.

Otwarty świat, którego nie znacie, Sherlock Holmes: Chapter One - recenzja. Poznajcie młodego Szerlusia

Komentarze
0



Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Napisz komentarz jako pierwszy!