Powracająca po latach kultowa bijatyka zaserwowała mi potężną huśtawkę nastrojów. Bawiłem się dobrze, ale…
Tu jest Polska!
Złego słowa nie można za to powiedzieć o sceneriach, bo Skinny & Franko: Fists of Violence rozgrywa się co prawda 28 lat po historii ukazanej we Franko: The Crazy Revenge, ale - tak jak w rzeczywistości - na wielu osiedlach czas jakby się po prostu zatrzymał. Akcja toczy się w Szczecinie, gdzie Franko razem ze swoim kompanem, Chudym szukają niejakiego Małego, ale tak naprawdę mieszkając przez wiele lat w Bydgoszczy ewidentnie widzę, że w moim mieście znajduje się wiele miejsc, które występują także w zachodniej części kraju. Można przyczepić się jedynie do tego, że z jakiegoś powodu na osiedlach zaparkowane są trabanty, garbusy czy inne relikty przeszłości.
Wracając jednak na chwilę do fabuły, to trzeba dla formalności dodać, że historia w Skinny & Franko: Fists of Violence jest oczywiście pretekstowa. To nie będzie dla nikogo zaskakujące, ale warto odnotować, że same przerywniki filmowe zrealizowane są… No cóż, mizernie. Poza tym grze nie pomaga wręcz amatorski voice-acting. Być może taki był zamysł, ktoś chciał nawiązać do lat, w których na giełdach kupowało się pirackie wersje gier z niekoniecznie udaną polską wersją językową. Tutaj jednak wyszło to nieciekawe i po prostu po pierwszym filmiku, który i tak wiele nie pokazywał, miałem ochotę pomijać kolejne, wyciszając przy okazji ścieżkę dźwiękową i odzywki postaci, które wciąż powtarzały “zrobię ci lobotomię”.
Jak to w się gra?
Z powyższych akapitów wyłania się obraz gry bardzo nierównej. Skinny & Franko: Fists of Violence, mimo opisanych powyżej błędów, z których wiele da się jeszcze wyeliminować (błagam, popracujcie nad detekcją ciosów i hitboxami), może zapewnić całkiem sporo rozrywki, zwłaszcza że gra posiada naprawdę bardzo dobry, złożony i wymagający system walki, a starcia z wrogami są w wielu momentach mocno angażujące. Mimo wszystko na każdym kroku widać niski budżet tytułu - graficznie nie porywa, cut-scenek nie chce się oglądać, a fabuła jest…, bo jakaś musi być. Tak czy inaczej, lepiej przekonajcie się na własnej skórze, jak to z tym Skinny & Franko: Fists of Violence jest, bo na Steamie udostępniono wersję demo produkcji.
GramTV przedstawia:
Kończąc tę przydługą już recenzję mogę dodać jedno - przymykając oko na wady Skinny & Franko: Fists of Violence (no chyba że mowa o softlockach, to nie), bawiłem się całkiem nieźle, zwłaszcza z synem w lokalnym trybie kooperacji, dzięki któremu raz, że grało się przyjemniej niż solo, a dwa - gra stała się nieco łatwiejsza. Ze względu jednak na opisane bugi, które wciąż są w grze, nie mogę wystawić oceny wyższej niż ta, którą widzicie poniżej.
W gram.pl od 2008 roku, w giereczkowie od 2002. Redaktor, recenzent. Podobno dużo gra w Soulsy, choć sam twierdzi, że to nieprawda. To znaczy gra, ale nie aż tak dużo.