Za pięć północ

Hakken
2006/06/02 23:55

Aby nie było wątpliwości przyznam się od razu: jestem graczem staroszkolnym, czyli mówiąc wprost zgredem. Swoją przygodę z grami komputerowymi zaczynałem od ZX Spectrum i Commodore, a nawet jeszcze wcześniej. O ile sobie dobrze przypominam, moją pierwszą platformą był radziecki Wilk i Zając, w którym łapało się coraz szybciej spadające jajka. Gdzieś po drodze były jeszcze automaty do gier, a później olśniewająca kolorową grafiką Amiga. W końcu nadszedł czas i dostałem swój pierwszy prawdziwy komputer – dumny PC XT. Od niego zaczęła się moja prawdziwa przygoda z grami i bez przerwy ciągnie się do dziś. Można zatem powiedzieć, że upłynęło mi na nich większość życia.

Aby nie było wątpliwości przyznam się od razu: jestem graczem staroszkolnym, czyli mówiąc wprost zgredem. Swoją przygodę z grami komputerowymi zaczynałem od ZX Spectrum i Commodore, a nawet jeszcze wcześniej. O ile sobie dobrze przypominam, moją pierwszą platformą był radziecki Wilk i Zając, w którym łapało się coraz szybciej spadające jajka. Gdzieś po drodze były jeszcze automaty do gier, a później olśniewająca kolorową grafiką Amiga. W końcu nadszedł czas i dostałem swój pierwszy prawdziwy komputer – dumny PC XT. Od niego zaczęła się moja prawdziwa przygoda z grami i bez przerwy ciągnie się do dziś. Można zatem powiedzieć, że upłynęło mi na nich większość życia.

Czytając w tym tygodniu W samo południe oraz MMORPG na polskim podwórku zacząłem się zastanawiać nad postępującą ewolucją gier. Niby wszystko idzie ku lepszemu. Przypomina to XIX wieczny rozwój kolei żelaznej – szybciej, lepiej, więcej. Ale im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej jestem przekonany, że po drodze coś się traci. Gdzieś ulatuje pewien czar…

Kiedyś gry były bardzo umowne. Kilka pikseli poruszało się na ekranie i każdy w nich widział Indianę Jonesa, rycerza czy smoka. Kiedy nie można czegoś było oddać za pomocą obrazu, oddawano to słowem. Często krótki opis wystarczył za scenę batalistyczną lub tętniące życiem miasto. Dlatego też twórcy gier musieli wykazać się pomysłem, czy to fabułą, czy to klimatem. Dzięki temu powstało wiele tytułów, które na zawsze zachowały się w pamięci graczy. Dziś jest inaczej. Gier powstaje co niemiara i większość z nich szczyci się wspaniałą grafiką, realistyczną fizyką czy świetnym AI przeciwników. Ale tak naprawdę niewiele z nich pokazuje cokolwiek więcej. Ze świecą szukać dobrej fabuły. Gry są zbyt szybkie by dało wczuć się w ich klimat. Przeciętnego FPP kończę w 10 godzin i nie pozostaje mi w pamięci wiele więcej, niż tylko efekty specjalne. RPG są zazwyczaj płaskie i dwuwymiarowe. Co stało się z opowieścią, gdzie dylematy i emocje? Patrząc na półki sklepowe mam nieodparte wrażenie, że spoglądam na armię klonów. Tu stoi kolejny klon Diablo tam Księcia Persji a za rogiem czai się „Warcraft tylko, że na dzikim zachodzie". Co się stało z oryginalnością? Gdzie nowatorstwo? Czemu serwuje nam się wciąż te same, na nowo odgrzewane kotlety? Chciałbym w końcu zagrać w coś nowego, co wychodzi poza utarte schematy i nie przypomina mi czegoś, w co grałem już 10 lat temu…

GramTV przedstawia:

Zapewne powiecie, że przesadzam i nie pomylicie się. Robię to jednak celowo aby ukazać pewien problem. Od kiedy gry komputerowe stały się Wielkim Przemysłem, zaczynającym już powoli konkurować z kinem, przestał się w nich liczyć odbiorca. Nie uwierzę przecież, by dzisiejsi młodzi gracze aż tak bardzo różnili się ode mnie, kiedy byłem w ich wieku. Nie sądzę, by mieli mniejsze wymagania w stosunku do gier, przy których spędzają czas. Po prostu nie mają innego wyjścia. Gdzieś tam, kilku speców od marketingu ustaliło, że najlepiej sprzedają się określone rzeczy - więc we wszystkich produktach muszą one zaistnieć. Ludzi wabi się kolorowymi opakowaniami, które tak naprawdę niczego nie zawierają. Oczywiście nikt, kto to kupi, nie będzie się chciał potem przyznać, że spędził ileś tam godzin przy czymś zupełnie nie wartym zachodu. Zgodzę się tu z Lucasem, mechanizmy wyparcia działają bez zarzutu. Wszędzie słyszy się, że gra jest świetna, więc taką być musi. Zresztą już niebawem ukaże się jej kolejna, jeszcze bardziej kolorowa i wspaniała część. Takie odcinanie kuponów jest najlepszym przepisem na sukces. Jeżeli jakaś gra była dobra, to należy wydać do niej jak najwięcej dodatków i nowych części. W przypadku, gdy wtórność zaczyna jednak nużyć graczy, trzeba wszem i wobec zapowiedzieć, że jej kolejna część będzie utrzymana w duchu tej, która sprzedawała się najlepiej. Po co wszak ryzykować i wydawać coś oryginalnego? Wiadomo przecież, że lepsze jest wrogiem dobrego.

Naturalnie przesadzam, koloryzuję i wyolbrzymiam. To wszystko to tylko narzekanie zgreda. Wciąż pokazują się gry nowatorskie, a wiele sequeli jest świetnych. Gdyby tak nie było to przecież już dawno przestałbym grać, prawda? A może tylko wypieram…

Pozdrawiam Was nocne marki.

Komentarze
49
Usunięty
Usunięty
09/09/2006 16:39

Tez lubie bo jak wracam to tylko takie dostajeXD Ale tak juz do tematu popieram autora;D

Usunięty
Usunięty
09/09/2006 16:39

Tez lubie bo jak wracam to tylko takie dostajeXD Ale tak juz do tematu popieram autora;D

Usunięty
Usunięty
07/06/2006 22:09

Apropo tych kotletów, ja lubię odgrzewane jednak na ziemniaki to nawet nie spojrzę :D.




Trwa Wczytywanie