Zatrudnię asystenta czyli trening i taktyka
Trening do rozbudowanych nie należy, a wręcz przeciwnie. Po przyjrzeniu się mu przez parę minut ma się ochotę na skorzystanie z dostępnej opcji i zrzucenie odpowiedzialności za ten element na swojego asystenta. Dziewięć reżimów treningowych oraz możliwość trenowania gracza na nową pozycję. Niewiele, prawda? Jedyna ciekawa rzecz w treningu to możliwość ukierunkowywanie piłkarza na konkretny rodzaj zachowań na boisku. I tak na przykład możemy wybrać czy nasz napastnik w sytuacjach sam na sam będzie starał się strzelać czy mijać bramkarza. Gdy go ktoś potrąci w polu karnym to powinien utrzymać się na nogach czy runąć na murawę w spektakularny sposób? Zakładając oczywiście, że gracz nasze wytyczne będzie przyswajał. I tak w skrócie można by było opisać cały trening, a na jego podsumowanie polecamy poszukanie dobrego asystenta. Z taktyką jest tylko trochę lepiej. Graczy rozmieszczamy na boisku z większą swobodą niż w FM-ie, dzięki czemu możemy bardziej pokombinować nad ustawieniem drużyny, czy też znaleźć najlepszą pozycję dla konkretnego piłkarza. To właściwie jedyny element który może pozytywnie zaskoczyć. Cała reszta przypomina to co FM oferował parę lat temu i osobie przyzwyczajonej do tego tytułu kilku rzeczy po prostu będzie brakowało. Instrukcje dla drużyny i indywidualnie dla graczy, wykonawcy stałych fragmentów, a wszystkiego tak jakoś mało. Trzeba powiedzieć, że dość poważnie wpływa to na odbiór gry. Bądź co bądź dłubanie w taktyce to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w menadżerach piłkarskich. Ponadto jeśli gramy drużyną pokroju Barcelony to przyzwoicie zrobiona taktyka pozwala na zwycięstwo w 95% spotkań w sezonie, bezproblemowe wygranie ligi i najpewniej zdobycie Pucharu Hiszpanii oraz sięgnięcie po laury w Lidze Mistrzów. Ot tak, bez przemęczania się, kombinowania i zbyt częstego zaglądania do menu „tactics”. Odnosi się wrażenie, że wystarczy w miarę składnie i bez błędów poustawiać piłkarzy drużyny ze środka tabeli aby klub zaczął walczyć o mistrzostwo. Jakoś tak za prosto, a człowiek może nie mieć za każdym razem ochoty grać kandydatem do spadku, tylko po to żeby było jakiekolwiek wyzwanie.Kółeczka vs patyczaki czyli silnik meczowy
Czas na mecz. Przed spotkaniem czeka nas jeszcze tylko rozmowa z drużyną i możemy zaczynać. Od słów wypowiedzianych w szatni może zależeć podejście drużyny do spotkania czy morale poszczególnych zawodników. Tu także znajduje zastosowanie zasada, że trzeba się postarać żeby coś zepsuć. Pogawędki z graczami czekają nas także w przerwie i na zakończenie spotkania. W samym przebiegu spotkania czeka nas niespodzianka, a mianowicie trójwymiarowy sposób prezentacji akcji. Oczywiście nie mamy co liczyć na grafikę w stylu FIFA Managera 08. Rzut 3D w CM-ie to nic innego jak dobrze znane z FM-a boisko z przesuwającymi się po nim okręgami symbolizującymi piłkarzy, tylko w wydaniu przestrzennym. Z biegających po murawie kółek wyrastają uproszczone figurki graczy które ochrzciliśmy po paru minutach obserwowania „patyczakami”. Możemy wybrać z pośród 11 rzutów kamery, ustalić przy jakich okazjach będzie prezentowane nam boisko i parę innych mniej lub bardziej przydatnych drobiazgów. Pozostałe dostępne opcje i statystyki w meczu to mniej więcej to somo lub dokładnie to samo co oferuje nam Football Manager. Ale do tego już przywykliśmy w tej grze. Mecz dzięki występom patyczaków ogląda się całkiem przyjemnie i trzeba przyznać, że wprowadzenie trójwymiarowego sposobu obserwacji było trafnym posunięciem. Gracze poruszają się po boisku i konstruują akcje zgodnie z naszymi poleceniami taktycznymi a gra patyczaków w miarę realnie oddaje zachowania prawdziwych piłkarzy na murawie. Można jednak odnieś wrażenie, że silnik meczowy CM-a potrzebuje jeszcze trochę pracy nad nim i sposób „biegania” FM-owych kulek mimo wszystko wierniej i lepiej oddaje rzeczywistość. Wrażenie to pogłębia fakt, że komputerowi zdarza się kompletnie nie radzić z opracowaną przez nas taktyką i wyniki typu 5-0, 6-0 czy nawet 7-0 pojawiają się zdecydowanie częściej niż w rzeczywistości. Jako przykład posłuży nam czysta statystyka. Dobrze przygotowane i dopieszczone wykonywanie rzutów rożnych oznacza że w czterech meczach na pięć możemy spokojnie sobie dopisać awansem co najmniej jedną bramkę na plus. Sytuacje gdzie obrońca na którego idzie większość dośrodkowań z rożnych zdobywa hattricka w meczu, jeśli już mogły by się zdarzyć, to na pewno nie po kilka razy w sezonie.Statystyka jako wartość dodana
Po zakończonym spotkaniu Championship Manager oferuje nam ciekawe urządzenie statystyczne a mianowicie tryb ProZone gdzie dokładnie możemy przeanalizować rozegrane przez nas spotkania. Tryb ten przypomina zawansowane technicznie systemy obróbki danych stosowane w prawdziwym footballu gdzie możemy prześledzić sposób rozgrywania akcji przez drużynę, zagrania poszczególnych graczy czy kluczowe momenty w grze. Zabawa z ProZone który jest tylko i wyłącznie narzędziem do analizy, dostarcza sporo frajdy i trzeba zapisać grze jako duży plus. Bądź co bądź w naszej rodzimej Orange Ekstraklasie taką zabawką może pochwalić się zaledwie jeden klub. Podsumowując nasze zmagania z CM-em trzeba przyznać, że programiści z EIDOS zrobili krok na przód i to spory w porównaniu z poprzednią wersją. Grając w tego managera nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z uboższym bratem Football Managera, upiększonym przez trójwymiarowy sposób przedstawienia meczu i wyposażonym w tryb ProZone. Póki co Championship Manager 2008 konkurencją dla króla managerów nie jest, ale sprawy zmierzają we właściwym kierunku i być może za jakiś czas FM poczuje oddech na swoich plecach. Na tą chwilę jednak król jest jeden a wszystkich którzy zdecydują się sięgnąć po tytuł od firmy EDIOS informujemy, że mogą znaleźć przy nim parę godzin miłej zabawy ale odkrycia na miarę prochu nie powinni się spodziewać.PS. Gramy w EURO 2008. Przydało by się posłać kartki z podziękowaniami do Holandii za trenera Leo Beenhakkera i wyszkolenie nam Ebiego.