Gra tylko dla pełnoletnich!
Na wstępie warto zaznaczyć, że Lust from Beyond to druga – po wydanym w 2018 roku Lust from Darkness – odsłona cyklu określanego przez twórców mianem horroru psychologicznego z elementami erotyki i okultyzmu. Znajomość poprzednika nie jest jednak wymagana do zrozumienia historii opowiedzianej w nowym dziele polskiego studia Movie Games Lunarium.
Choć autorzy używają słowa „elementy” wspominając o erotyce w Lust from Beyond, tak naprawdę pojawia się jej bardzo dużo, a niekiedy jesteśmy uczestnikami wydarzeń, którym znacznie bliżej do pornografii. Dlatego też należy odnotować, że recenzowany tytuł adresowany jest wyłącznie do pełnoletnich odbiorców. Nawet pomimo możliwości gry w ocenzurowanym trybie, gdzie wszystko to, czego nie powinniśmy zobaczyć, jest rozpikselowane niczym w dziełach azjatyckiej kinematografii wiadomego rodzaju.
Ot, taki paradoks!
Grając w Lust from Beyond niejednokrotnie zastanawiałem się, dlaczego Movie Games Lunarium zdecydowało się właśnie na taką tematykę. Jeśli miała ona być tym, co przyciągnie graczy do recenzowanego tytułu, to niestety, ale misja zakończyła się niepowodzeniem, bo to właśnie szeroko pojęta erotyka zdecydowanie zniechęcała mnie do obcowania z niniejszą grą. Jestem nawet w stanie zaryzykować stwierdzenie, że gdyby nie recenzencki obowiązek, to na pewnym etapie kampanii odpuściłbym sobie Lust from Beyond. Tak się jednak nie stało. Czy to dobrze?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo nawet teraz mam mieszane uczucia. Najlepiej bawiłem się właśnie wtedy, gdy nie musiałem oglądać na ekranie tego, co bywało naprawdę odpychające. I wierzcie mi, rozwieszone pod sufitem nagie zwłoki w dziwnych pozach to raczej jeden z „lajtowych” momentów, bo Lust from Beyond z pewnością nie oszczędza psychiki odbiorcy.
O co tu chodzi?
Głównym bohaterem Lust from Beyond jest Victor Holloway, czyli antykwariusz, który za namową swojej dziewczyny udaje się do lekarza. Okazuje się bowiem, że naszego protagonistę nękają wizje, w których przenosi się on do Krainy Rozkoszy zwanej Lusst’ghaa. Dlaczego? Tego właśnie chce się dowiedzieć, więc dołącza do Kultu Ekstazy, popełniając tym samym ogromny błąd. Nie spodziewajcie się jednak, że historia przedstawi wam przebieg terapii wspomnianego mężczyzny. Zostanie on bowiem wplątany w skomplikowaną intrygę.
Lust from Beyond bazuje na oklepanych motywach. Zarys opowieści wygląda tak, jakby został przygotowany na podstawie podręcznika zatytułowanego „jak pisać scenariusze do gier wideo”. Zwłaszcza, jeśli dodamy do tego fakt, że podczas rozgrywki nie brakuje wyżej wymienionego kultu, a z czasem odwiedzamy opustoszałe miasteczko, do którego docieramy, a jakże, w godzinach nocnych, by po zmroku dotrzeć do hotelu, gdzie zaczynają dziać się naprawdę dziwne rzeczy… Wszystko to już gdzieś było, prawda? Na szczęście jednak w Lust from Beyond pojawia się kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Problemem gry są niewątpliwie postacie, z którymi trudno się zżyć. Dialogi są napisane raczej kiepsko, a w odbiorze nie pomaga fatalny voice-acting. Sytuację mógłby ratować wygląd NPC-ów, ale nawet w tym elemencie Lust from Beyond pozostawia wiele do życzenia.
Poza tym Lust from Beyond rozkręca się dość wolno, by później zaoferować graczowi natłok wydarzeń. Punkt kulminacyjny następuje zbyt szybko. Odniosłem wrażenie, że autorzy planowali dłuższą historię, dlatego też wstęp jest rozbudowany, lecz potem narzucili sobie wysokie tempo. Gdy wyhamowali, to zorientowali się, że przejście całości zajmuje raptem pięć godzin, więc trzeba trochę rozbudować scenariusz, dodając jeszcze mniej więcej 120 minut gameplayu. I wiecie co? Niepotrzebnie, bo naprawdę wolałbym, żeby Lust from Beyond było krótsze. A tak cóż, jest rozwleczone. Rozczarowała mnie także podzielona na dwa etapy walka z finałowym bossem. Samo zakończenie także mnie nie przekonało.